Po 22 latach polityk PiS nie dostała się do parlamentu. Trafi do państwowej spółki
Dorota Arciszewska-Mielewczyk jest absolwentką Wydziału Administracyjnego Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni oraz Wydziału Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego. Przez 22 lata zasiadała w poselskich ławach. W wyborach parlamentarnych polityk walczyła o mandat senatora z Kazimierzem Kleiną w okręgu 62 obejmującym powiat lęborski, powiat słupski, powiat wejherowski oraz miasto na prawach powiatu Słupsk. Kandydat Platformy Obywatelskiej po raz piąty został wybrany na senatora – otrzymał 60,02 proc. głosów, a jego rywalka – 39,98 proc.
Jak się jednak okazuje, Arciszewska-Mielewczyk nie została bez pracy. Jak ustalił Dziennik Bałtycki, posłanka trafi do jednej z państwowych spółek. 20 grudnia zakończyło się postępowanie konkursowe w sprawie wyboru nowego szefa Polskich Linii Oceanicznych. Na czele spółki stanie była posłanka PiS. – Od poniedziałku zaczynam nową pracę. To nowy etap w życiu, wytyczam sobie nowe cele. Na pewno będę chciała wykorzystać moje doświadczenie z jak najlepszym skutkiem. Zawsze z całą mocą angażowałam się w to co robię, dlatego zamierzam pracować dla PLO na wysokim poziomie – podkreśliła.
Posłanka o strzelaniu do fok
O ówczesnej posłance PiS stało się głośno w kwietniu 2018 roku. Dorota Arciszewska-Mielewczyk powiedziała w jednym z wywiadów, że najlepsza byłaby zgoda na strzelanie do fok, ponieważ na te zwierzęta najgłośniej narzekają rybacy, którzy alarmują od dłuższego czasu, że wyżerają im łowione ryby. Po medialnej burzy parlamentarzystka tłumaczyła, że nigdy nie proponowała strzelania do fok i padła ofiarą manipulacji. Zadeklarowała również, że jest gotowa porozmawiać z ekologami.
Do słów posłanki Prawa i Sprawiedliwości odniósł się wówczas szef resortu Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk. – Odcinam się od jakiegokolwiek strzelania do fok. Mamy stację na Helu, która otrzymuje dotację unijną w celu rozmnażania fok. A z drugiej strony byśmy strzelali. To paradoks – stwierdził.