Seria ataków rakietowych w Iraku. Pociski spadły m.in. przy ambasadzie USA
Początkowo agencja Reutera informowała - powołując się na świadków - o dwóch wybuchach w Bagdadzie. Chwilę później agencja AFP przekazała, że w tzw. Zielonej Strefie, gdzie znajduje się m.in. ambasada Stanów Zjednoczonych, uderzyły dwie rakiety. Według wstępnych ustaleń chodzi o dwa osobne ataki - pociski spadły na Zieloną Strefę (dzielnicę rządowo-dyplomatyczną) w Bagdadzie oraz na dzielnicę Dżadrija i bazę Balad, gdzie stacjonują amerykańscy żołnierze. W dzielnicy Dżadrija eksplodował pocisk moździerzowy, w wyniku czego pięć osób zostało rannych. Z informacji Reutersa wynika, że nie ma żadnych ofiar śmiertelnych. Według zachodnich mediów eksplozje to odpowiedź Iranu na śmierć Kasema Sulejmaniego, który zginął w wyniku amerykańskiego ataku rakietowego.
Śmierć Sulejmaniego
Prezydent Donald Trump autoryzował atak w pobliżu Międzynarodowego Portu Lotniczego w Bagdadzie, w wyniku którego zginął generał Kasem Sulejmani, dowódca elitarnej jednostki Al Kuds, działającej w ramach Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i jeden z dowódców irackiej milicji Abu Mahdi al-Muhandis. Na działania Donalda Trumpa ostro zareagował szef irańskiej dyplomacji. „Amerykański akt międzynarodowego terroryzmu, namierzenie i zabicie generała Sulejmaniego, najbardziej efektywnej siły walczącej z Daesh, al-Nusrą i al-Kaidą, to niezwykle niebezpieczna i głupia eskalacja” – napisał na Twitterze Dżawad Zarif. „Stany Zjednoczone poniosą odpowiedzialność i konsekwencje swojego łajdackiego awanturnictwa” – dodał.
Generał Golamali Abuhamzeh, dowódca Strażników Rewolucji w południowej prowincji Kerman poinformował, że Iran zastrzega sobie prawo odwetu wobec Stanów Zjednoczonych za zabicie generała Kasema Sulejmaniego. Dówódca dodał, że ran będzie karał Amerykanów, znajdujących się w jego zasięgu.