Przez zamknięte stołówki szkolne rośnie liczba niedożywionych dzieci. PAH wysłała 15 ton produktów
Paweł Bednarz, Wprost: Dużo się mówi o zdrowotnych skutkach epidemii, o tym, że firmy ponoszą straty, a co z dziećmi, które na co dzień korzystały z posiłków w szkołach?
Anna Zubala, Polska Akcja Humanitarna: Jak tylko się dowiedzieliśmy, że szkoły będą zamknięte, zaczęliśmy myśleć nad tym, jak możemy tym dzieciom, które mamy pod opieką w ramach programu "Pajacyk", pomóc. To było wielkie wyzwanie, bo PAH w Polsce od lat nie realizuje takiej typowej pomocy rzeczowej. Nasze działania, z wyjątkiem dożywiania w polskich szkołach, są w całości realizowane na misjach zagranicznych. W tej sytuacji zdecydowaliśmy się więc na współpracę z naszymi partnerami lokalnymi, czyli stowarzyszeniami, które działają w terenie. Jest to dziesięć organizacji, które w ramach "Pajacyka" dożywają dzieci m.in. w trakcie wakacji i dostarczają im pomoc żywnościową.
Fundacje zrobiły rekonesans potrzeb. To było dosyć utrudnione zadanie ze względu na to, że szkoły są zamknięte i pewien ciąg komunikacyjny został zerwany. Trzeba było zatem dotrzeć bezpośrednio do dzieci. Zebraliśmy informacje na temat tego, ile potrzebujemy przygotować paczek i z pomocą naszych partnerów, głównie firmy Auchan i BP dostarczyliśmy kilka dni przed świętami 769 paczek żywnościowych, ale znalazły się tam także artykuły higieniczne i drobne akcenty świąteczne. Łącznie przygotowaliśmy ponad 15 ton produktów! Teraz czekamy na rozwój wydarzeń. Wiemy, że szkoły będą zamknięte co najmniej do piątku, ale nie ma jeszcze oficjalnej informacji o tym, co będzie działo się później. W maju zaczniemy się przygotowywać do drugiej tury pomocy, bo problem jest. To nie jest tak, że wszyscy rodzice byli w stanie ruszyć po gigantyczne zakupy na czas pandemii. Nie wszyscy są w tej komfortowej sytuacji.
Ile jest tych dzieci? Jak wygląda dostarczanie samej pomocy?
Nie chcieliśmy angażować wolontariuszy na szeroką skalę, bo nie było też ani wystarczająco dużo czasu, ani też możliwości logistycznych ze względu na to, że nie chcieliśmy przyczyniać się do zwiększenia ryzyka zarażenia. Nasze fundacje lokalne zrobiły rekonesans poprzez pytanie szkół albo poprzez bezpośrednie dotarcie do rodzin, o których wiedziały, że tej pomocy potrzebują. Były to z reguły rodziny i dzieciaki, które korzystały z programu "Pajacyk" albo z innych placówek dożywiania m.in. MOPS., Większość z tych miejsc jest teraz zamknięta.
Czyli lista potrzebujących rośnie?
Tak, ale w pierwszym momencie zgromadziliśmy te dzieci, którym byliśmy w stanie szybko pomóc. Ten program przygotowaliśmy od zera praktycznie w dwa tygodnie, więc czasu też nie było za dużo, żeby wykonać pogłębiony rekonesans. Nasz partner - Auchan - przygotował paczki w poszczególnych sklepach regionalnych, tak żeby też nie uruchamiać logistyki na terenie całego kraju. Trzynaście sklepów w różnych miastach Polski przygotowało paczki, a nasze fundacje, przy zaangażowaniu m.in. straży pożarnej i innych wolontariuszy pomagali w ich rozwożeniu.
To była pierwsza fala pomocy. Jak będzie wyglądać skala drugiej?
Pomoc będzie potrzebna w szerszym zakresie. Do szkół zaczęli zgłaszać się pierwsi rodzice, którzy pytają o odżywianie dzieci z tego względu, że już teraz wiedzą, że stracą pracę, bądź już jej nie mają. Wiemy zatem, że potrzeby będą większe. Jesteśmy jednak w takim momencie, w którym brakuje nam informacji o tym, do kiedy będziemy pomagać w terenie. Gdyby szkoły były otwarte np. w połowie maja, to wtedy po prostu wracamy do naszego standardowego działania - dożywiania dzieci w szkołach. Tego jednak nie wiemy. Nie wiemy też dokładnie, ile tych paczek będzie. Zakładamy, że to będzie większa liczba. Nie jesteśmy dziś w stanie oszacować skali potrzeb, bo dane zmieniają się w zasadzie każdego dnia.
Czy pomoc, którą państwo otrzymują jest wystarczająca?
Mamy naszych partnerów, którzy intensywnie nas wspierają od kilku, czasami kilkunastu lat. W tym szczególnym okresie pomaga nam wspomniany już Auchan, który uczestniczył w kilku projektach w poprzednich latach. BP sfinansowało nam częściowo dostarczanie paczek do dzieciaków poprzez zapewnienie kart paliwowych. Mamy też firmy, które pomagają nam w nagłośnieniu naszej akcji, bo faktycznie wszyscy żyją pandemią i zagrożoną gospodarką, a dzieci siedzą w domu i tak naprawdę nie wszystkie mają co jeść. Zgłosiło się kilka nowych firm, które wpłaciły nam pieniądze, ale ten strumień płynie cały czas.
Pomoc biznesu jest nieoceniona. Do końca tego roku szkolnego, czyli do czerwca szkoły będą informowały nas o kolejnych dzieciach, które chciałyby do programu dołączyć. Potrzeby będą rosły. Jeżeli czeka nas recesja to bezpośrednio osoby, które są już w tym momencie najbardziej poszkodowane, czyli dzieci i rodziny ubogie, będą potrzebowały jeszcze większego wsparcia. Pomagają nam też blogerzy. Współpracujemy z Michałem Szafrańskim i Radkiem Kotarskim [Wydawnictwo Altenberg], którzy z każdej sprzedanej książki przekazują nam pieniądze na jeden posiłek. Przychodzą też kolejne osoby, takie, jak np. Independent Trader albo Marcin Korczyk (Pan Tabletka), którzy będą pomagać dzieciom na naszych misjach. Bo też musimy wiedzieć, że dzieci w Polsce są głodne, ale pomagamy też dzieciakom, które są w innych krajach. Miały mniej szczęścia niż my i urodziły się w kraju, w którym pomoc żywnościową jest niemalże nieodzowna ze względu na częste konflikty zbrojne albo katastrofy naturalne. Te firmy, które wspierają nasze działania na misjach zagranicznych np. fundując budowę ujęć wodnych w Somalii, tak jak firma Meblik, albo działania w szkole w Sudanie Południowym jak to czyni Electrolux, są dla nas szczególnie dużym wsparciem. I widzimy też, że biznes w ogóle coraz chętniej się w zagraniczną pomoc humanitarną włącza, rozumiejąc w jak bardzo wspólnym świecie żyjemy i że jesteśmy za niego wszyscy odpowiedzialni.
Gdzie Państwo działają?
Działamy w tym momencie w Ukrainie, czyli u naszego sąsiada gdzie jesteśmy w niedalekiej odległości 15 kilometrów od linii frontu. Tam pomagamy osobom starszym i dzieciom. Finansujemy tam w tym momencie działania wzmacniające higienę, bo tam sytuacja zagrożenia związanego epidemią koronawirusem pogarsza się niemalże z dnia na dzień. Dostarczamy także paczki żywnościowe, żeby ludzie nie musieli niepotrzebnie wychodzić z domów. Jesteśmy też na Bliskim Wschodzie i w Afryce, w krajach takich jak: Irak, Jemen, Sudan Południowy, czy Somalia. Prowadzimy działania w obozach dla osób wewnętrznie przesiedlonych, gdzie pomagamy w zapewnieniu niezbędnego dostępu do wody, co obecnie jest kluczowe z punktu widzenia zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.