Pracownicy McDonald's wyprosili klientkę z restauracji. Ta wróciła z pistoletem
Do zdarzenia, o którym poinformował The New York Times, doszło w środę w Oklahoma City. Gloricia Woody przyszła wieczorem do restauracji McDonald's i chociaż ten lokal ze względu na epidemię koronawirusa wydaje posiłki tylko na wynos, weszła do budynku. Wówczas interweniował jeden z pracowników, który wyprowadził 32-latkę z restauracji tłumacząc jej jednocześnie, że w tym miejscu klienci nie są obsługiwani wewnątrz lokalu. Woody odeszła i gdy wydawało się, że jest już po problemie, wróciła z pistoletem.
Trzy strzały
Kapitan miejscowej policji Larry Withrow powiedział w rozmowie z mediami, że Woody oddała trzy strzały raniąc jednego z pracowników McDonald's w ramię. Dwóch innych zostało uderzonych odłamkami, a czwarty doznał urazy głowy, chociaż nie przekazano, czy był to efekt bezpośredniego strzału, czy również uderzenia odłamkiem. Withrow poinformował jednocześnie, że stan wszystkich pracowników jest stabilny. Woody została aresztowana, postawiono jej już zarzuty. Z relacji matki 32-latki wynika, że kobieta nie wiedziała, iż restauracja jest zamknięta. Woody miała także próbować złożyć zamówienie, po czym została zaatakowana przez pracowników. Śledztwo wykaże, która wersja wydarzeń jest prawidłowa.
Do incydentu odniósł się już dyrektor generalny McDonald's Chris Kempczinski. W programie „Good Morning America” nazwał zdarzenie „ohydną zbrodnią”, ponieważ pracownicy restauracji starali się chronić zdrowie publiczne. – To, co widzieliśmy w tej sytuacji, tak właściwie widzimy w różnych sytuacjach w całym kraju – stwierdził dodając, że ma na myśli „napięcie” wśród społeczeństwa w obliczu różnych obostrzeń. – Ale absolutnie nie ma usprawiedliwienia dla przemocy, szczególnie przemocy z użyciem broni. Cieszę się, że nasi ludzie zachowali się odpowiednio – podsumował