Przedsiębiorca zmarł po proteście w Warszawie? Policja dementuje
Nie milkną echa sobotnich zajść z Warszawy. Chodzi o strajk przedsiębiorców na Pl. Zamkowym. Policja utrzymywała, że zgromadzenie było nielegalne, a jego uczestnicy łamali ograniczenia wynikające ze stanu epidemii. Doszło do zamieszek, wobec protestujących użyto gazu łzawiącego. Mariusz Kamiński wydał oświadczenie, w którym stanął w obronie funkcjonariuszy. Przypomniał, że "zakaz zgromadzeń publicznych wynika z zagrożeń epidemicznych, a nie z chęci ograniczania praw obywatelskich". Szef MSWiA zaznaczył, że celem rygorów, m.in. nakazu noszenia maseczek czy wymogu zachowania dystansu społecznego, jest troska o zdrowie obywateli.
Bilans protestu
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji poinformował, że zatrzymano prewencyjnie łącznie ponad 380 osób. Funkcjonariusze wystawili ponad 150 mandatów i wysłali do sądu wnioski o ukaranie ponad 220 osób. Policjanci zatrzymali też procesowo 5 osób. To protestujący, którzy mieli naruszać nietykalność funkcjonariuszy, znieważać ich, a także uszkadzać radiowozy.
Policja dementuje doniesienia
W sieci pojawiły się plotki, że jeden z protestujących miał dostać zawału przez gaz, którego użyła policja. Komenda Stołeczna Policji zdementowała te doniesienia w rozmowie z Onetem. – Odnotowana była jedna sytuacja ze starszym mężczyzną, który zasłabł w trakcie sobotnich zajść na Placu Zamkowym. Mężczyzna został zabrany do szpitala. Nie zmarł, jest wypisany ze szpitala. Prawdopodobnie jest już w domu i ma się dobrze – powiedział Onetowi Rafał Rutkowski z Komendy Stołecznej Policji.