Dwulatek umierał w męczarniach. „Matka nie chciała go przebrać, bo się brzydziła”
28-letnia Jessica S. z Grevenbroich w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia, w kwietniu 2019 roku postanowiła odwiedzić swoich teściów wraz z synem Leonem, który miał wówczas 2 latka. Po powrocie kobieta nie rozebrała chłopca z zimowego kombinezonu. Nie tylko położyła go w ubraniu do łóżeczka, ale również włączyła ogrzewacz powietrza. Tłumaczyła, że klimatyzacja w domu nie działała prawidłowo, a ona obawiała się o zdrowie synka. Następnie matka postanowiła zająć się swoją hodowlą szczurów i poszła spać.
Następnego dnia przez długi czas po przebudzeniu nie sprawdzała, jak czuje się Leon. W trakcie składania zeznań przed sądem tłumaczyła, że wprawdzie słyszała, że chłopiec już nie śpi, ale nie mogła się zmusić do przebrania go. Powód? 28-latka brzydziła się odchodów. Gdy po kilkunastu godzinach matka jednak postanowiła zajrzeć do pokoju syna odkryła, że chłopiec jest nieprzytomny. Jessica S. wezwała pogotowie. Przybyli na miejsce ratownicy stwierdzili, że dziecko od jakiegoś czasu nie żyje. W rozmowie z dziennikarzami jeden z pracowników szpitala przyznał, że widok mieszkania 28-latki go zszokował. - Podłoga lepiła się od brudu, ze ścian odpadała tapeta. W całym domu było mnóstwo śmieci i unosił się dziwny zapach. Chłopiec był brudny i sprawiał wrażenie zaniedbanego - opowiadał.
Po przeprowadzeniu sekcji zwłok stwierdzono, że przyczyną śmierci dwulatka było przegrzanie organizmu oraz odwodnienie. Kobieta została skazana przez sąd w niemieckim Moenchengladbach na karę siedmiu i pół roku pozbawienia wolności za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci dziecka. W raporcie stwierdzono, że chłopiec umierał w męczarniach. Nie wiadomo, gdzie w tym czasie przebywał ojciec chłopca oraz ich drugie dziecko - 5-letnia dziewczynka. Przed sądem Jessica S. tłumaczyła, że miała depresję i nie umiała zajmować się dziećmi, a mąż zamiast jej pomagać, spędzał kilkanaście godzin dziennie w pracy.