Siarhiej Cichanouski: Nie siedźcie, tylko zróbcie wszystko, by żyć w kraju, w którym da się żyć
Cichanouska postanowiła zachęcać protestujących prostym, lecz chwytliwym hasłem jej męża. Podkreślała, iż warto walczyć o poprawę sytuacji na Białorusi, by nie musieć decydować się na emigrację w poszukiwaniu lepszego życia. – Zróbcie wszystko, by żyć w kraju, w którym da się żyć – mówiła, cytując słowa przekazane jej przez męża.
Jedna z liderek powyborczych protestów przypomniała też o sytuacji małżonka, w zastępstwie którego wystartowała w tegorocznych wyborach prezydenckich. Siarhiej we wtorek 18 sierpnia obchodzi urodziny. W tym roku oczywiście spędzi je w więzieniu. Cichanouska podkreśliła, że nie jest to jedyna przykrość wyrządzona jej mężowi. Dodawała, iż władza chce zrobić z niego oszusta i przestępcę.
Cichanouska stwierdziła, że metodą białoruskich władz jest robić z patriotów przestępców. Jak podkreślała, jej męża oczerniono, żeby milczał i nie uczestniczył w kampanii wyborczej. Twierdzi, że podrzucono mu pieniądze i oskarżono o działania w interesie obcego mocarstwa. Siarhij Cichanouski w areszcie przebywa od 29 maja.
Cichanouska startowała za męża
Swiatłana Cichanouska przebywa obecnie na Litwie, co potwierdził m.in. minister spraw zagranicznych tego kraju. Linas Linkevičius zapewnił, że białoruska polityk jest bezpieczna. Cichanouska jest żoną aresztowanego opozycjonisty Siarheja Cichanouskiego, która w jego zastępstwie zdecydowała się kandydować na prezydenta Białorusi. Była główną rywalką dla Aleksandra Łukaszenki i według oficjalnych danych w głosowaniu z 9 sierpnia zdobyła największą liczbę głosów po obecnym prezydencie kraju.
Oficjalne wyniki wyborów na Białorusi
Centralna Komisja Wyborcza w piątek podała, że Aleksandr Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów, a Swietłana Cichanouska 10,1 proc. „Wątpię by ktoś w te liczby uwierzył, zwłaszcza po tym co się stało I co nadal dzieje się na Białorusi” – pisał na Twitterze Andrzej Poczobut, dziennikarz i członek zarządu Związku Polaków na Białorusi.
Ogromny protest po tygodniu manifestacji
Protesty przeciwko fałszowaniu wyników wyborów i polityce Alaksandra Łukaszenki trwają na Białorusi nieprzerwanie od niedzieli 9 lipca. Tydzień po wyborach w Mińsku miała miejsce ogromna pokojowa manifestacja przeciwko prezydentowi, w której – według niezależnych mediów – uczestniczyło od 100 do nawet 200 czy 500 tysięcy (taką liczbą podaje telewizja Belsat – red.) osób..Ogromny społeczny sprzeciw budzą brutalne metody OMON-u i milicji z pierwszych dni protestów, kiedy to ich uczestnicy byli masowo zatrzymywani, bici i przetrzymywani w aresztach bez podstawy prawnej. Wczorajsza demonstracja zakończyła się bez interwencji służb, a około 100-200 tys. jej uczestników, którzy dotarli na Plac Niepodległości, rozeszło się po godz. 21 do domów.