Małżeństwo ze Śląska ponad 40 dni przebywa na kwarantannie. „Nikt nie może nic zrobić”
12 lipca Mariusz Ośliźniok wrócił do domu z kopalni KWK Bielszowice w Rudzie Śląskiej, w której pracuje. Tego dnia źle się poczuł, miał katar i wysoka gorączkę. Został w domu, a po trzech dniach udał się do szpitalu zakaźnego w Chorzowie, gdzie otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
W związku z tym trafił do domowej izolacji. Wraz z nim na kwarantannę trafiła żona, która z nim mieszka. Ich dzieci trafiły do dziadków. Kwarantanna trwa już ponad 40 dni i przez cały ten czas rodzina nie miała bezpośredniego kontaktu z dziećmi.
Na szczęście górnik jest zatrudniony na umowę o pracę i przez cały ten okres dostaje 80 proc. pensji. Jednak jego żona zatrudniona na umowę zlecenie przez cały ten czas nie dostaje żadnych pieniędzy. To, czy małżeństwo przebywa w swoim domu codziennie sprawdza policja.
Różne wyniki testów
W ciągu tych kilkudziesięciu dni mężczyzna miał robionych kilka testów. On mówi o ośmiu, sanepid dolicza się sześciu. Mężczyzna nie dostaje wyników testów na piśmie, a samemu musi dzwonić wielokrotnie na wiecznie zajętą linię sanepidu, żeby dowiedzieć się jaki ma wynik badania.
Wiadomo, że pierwsze trzy były dodatnie, kolejny był ujemny, ale piaty znowu okazał się dodatni. Dopóki mężczyzna nie uzyska dwóch ujemnych testów z rzędu, to pozostanie w kwarantannie. A wraz z nim jego żona.
– Mieliśmy kontakt z wieloma rodzinami, które mają podobną sytuację. Nikt nie może nic z tym zrobić. Dzwoniliśmy do Rzecznika Praw Pacjenta, Rzecznika Praw Obywatelskich, Ministerstwa Zdrowia. Każdy kieruje nas do sanepidu – mówi górnik.
Rodzina chce walczyć o odszkodowanie. Rozpoczęli zbiórkę na pomoc prawną w tej sprawie.