Żona Andruszkiewicza zrezygnowała przez Kaczyńskiego? „Prezes nie był zadowolony”
Kamila Andruszkiewicz zrezygnowała już z funkcji prezesa FARP, ale na tym nie koniec doniesień o kulisach sprawy. Wirtualna Polska rozmawiała z osobą z kierownictwa PiS, która anonimowo przybliżyła tło wydarzeń z początku września oraz udział, jaki miał mieć w nich Jarosław Kaczyński – Mówiąc delikatnie, prezes nie był zadowolony z powołania żony Andruszkiewicza na tak intratne stanowisko. Przez kilka dni mówiono tylko o tej nominacji, padały oskarżenia o nepotyzm. Prezes dał wyraźnie do zrozumienia, że szybko trzeba to przeciąć – przekazał informator.
Chociaż początkowo sugerowano, że to Mateusz Morawiecki miał stać za przyznaniem żony wiceministra tak intratnej funkcji, to z doniesień WP wynika, iż odpowiada za to Cezariusz Lesisz. Lesisz od dwóch lat kieruje Agencją Rozwoju Przemysłu nadzorującą wspomnianą fundację, a w latach 80. współpracował z Kornelem Morawieckim.
Kamila Andruszkiewicz prezesem FARP
Jak informował Onet, Kamilę Andruszkiewicz mianowano prezesem Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu. Nieoficjalnie przekazano, że żona wiceministra cyfryzacji ukończyła rusycystykę w Krakowie, ale nie wiadomo jakie doświadczenie zawodowe zdobyła. Prezes fundacji, który zgodnie ze statutem ma zajmować się m.in. pomocą ofiarom klęsk żywiołowych, stanowi jednoosobowy zarząd. W 2019 roku przyznano mu roczne wynagrodzenie w wysokości 175 tys. zł. W piątek 4 września po godz. 14 Bartłomiej Eider z RMF FM poinformował, że Andruszkiewicz zrezygnowała z funkcji prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu. „Ta decyzja wynika z troski o dobre imię fundacji i realizowanych przez nią zadań” – przekazała w oświadczeniu.
Wiceminister bronił żony
Po medialnej burzy głos w sprawie zabrał Adam Andruszkiewicz. „Pragnę Wam wyjaśnić jak sytuacja wygląda naprawdę, byście nie musieli opierać się jedynie na głosie wrogich mediów i zakłamanych »świętoszków«, którzy postanowili urządzić medialny lincz, bez jakiejkolwiek próby obiektywnego podejścia” – stwierdził polityk.
Wiceminister cyfryzacji zamieścił długi wpis na swoim profilu na Facebooku, w którym wyjaśnił, że „jego żona zawsze samodzielnie sobie radziła i jest bardzo pracowitą osobą”. „Pomijając kwestię wykształcenia, które posiada – dowodem na jej wiedzę oraz pracowitość jest chociażby biegła znajomość 3 języków obcych. Kamili nigdy nie zależało na tym, by pełnić jakieś ładnie brzmiące stanowiska dla samych stanowisk, interesuje ją wyłącznie ciężka praca. Stąd też m.in. decyzja o rezygnacji z funkcji prezesa” – tłumaczył. Zdaniem Andruszkiewicza kwota, jaką miała zarabiać jego żona została znacznie zawyżona.
„Ale te fakty nikogo nie interesowały. Liczy się tylko to, że nazywa się Andruszkiewicz. A to na starcie powoduje, że dla moich przeciwników jest osobą, którą można bez pardonu atakować i opluwać. Smutne, ale prawdziwe. Kamila zrozumiała to i widząc jak jesteśmy atakowani, samodzielnie (nie pod żadnymi tajemniczymi naciskami, które dziś wymyślają dziennikarze), podjęła decyzję o rezygnacji z kierowania fundacją. Zachowała się honorowo, nie chcąc narażać na szwank także mojej służby publicznej” – podsumował wiceszef resortu cyfryzacji.