2,5 mln Polaków wpadło w tarapaty. Jest na to lekarstwo
Mało konstruktywne jest rozpoczynanie odpowiedzi na pytanie: „Czy warto upaść?” od zdania: „To zależy” i dalej rozwijać „za” i „przeciw”, udowadniając swoje racje w sposób choćby najbardziej logiczny i profesjonalny. Spróbuję podejść do tytułowego pytania w sposób trochę bardziej przewrotny.
Żywot człowieka niewypłacalnego
Ekonomiczne skutki niewypłacalności dłużnika są oczywiste. Brak możliwości obsługi zobowiązań, ciągłe problemy jak przetrwać do kolejnej wypłaty, jak podzielić skromne środki, które zostały po ingerencji komornika. Chleb codzienny zadłużonego ponad miarę to ciągłe myślenie o pieniądzach, a tak naprawdę o ich braku. To tak obciążająca rzeczywistość, że mogłoby się zdawać, że na nic innego nie ma już w głowie miejsca. Ale wbrew pozorom, to jednak nie wszystko.
Człowiek funkcjonuje w rodzinie, w relacjach zawodowych, w społeczeństwie, po prostu pośród innych ludzi. Wskutek finansowych problemów, żyje w lęku, w strachu, z „piętnem porażki”, z poczuciem przegranej. Czuje się upokorzony, bezradny, winny i zawstydzony. Często jest nierozumiany, nie ma z kim porozmawiać, choćby wyżalić się, wylać frustrację i złość. Dochodzą do tego niejednokrotnie choroby własne i najbliższych, zaburzenia psychiczne, konflikty rodzinne, często nawet rozpad rodziny.
Ten czarny obraz nie jest wymysłem wyobraźni, ale wynika z mojej wieloletniej obserwacji, jak żyją osoby niewypłacalne. Długi i ekonomiczna uciążliwość stanu permanentnego braku gotówki jest – zaryzykuję stwierdzenie – zawsze powiązana z głębokimi konsekwencjami w innych obszarach życia. Cierpi dłużnik, cierpią najbliżsi, całe otoczenie odczuwa skutki braku emocjonalnej równowagi. Co gorsza, inni, obcy, my – jako społeczeństwo – narażeni jesteśmy na konsekwencje tej nierównowagi. Pamiętam dobrze rozmowy z jednym z dłużników, który był kierowcą miejskich autobusów i opowiadał, że cały dzień myśli bez przerwy o swoich długach, o tym, że straci dom, co powie żona i dzieci, gdy się dowiedzą o finansowej katastrofie.
Prowadzi i myśli. A myśleć powinien o drodze, o naszym, jako pasażerów bezpieczeństwie, po prostu o pracy. Pamiętam spotkanie z nauczycielką, która spłaca długi syna narkomana i cały dzień myśli bez przerwy o swoich problemach. Pamiętam opowieść urzędniczki z urzędu skarbowego, która była nawet świadoma, że jej nieprzychylność wobec petentów wynikała z kłopotów finansowych, z którymi nie mogła sobie poradzić. Ale tak właśnie działa nadmierne zadłużenie. Rozlewa się jak zaraza na inne obszary życia, ubezwłasnowolnia, paraliżuje, odbiera chęć do działania, aktywności, walki.
Ktoś oczywiście może powiedzieć: – Skoro te osoby nie są w stanie wykonywać swojej pracy rzetelnie, trzeba ich zwolnić. Ale ciekawe, co powie taka osoba, gdy kłopoty finansowe spotkają ją osobiście, gdy ta osoba lub ktoś z jej bliskich popadnie w niewypłacalność. Zmieni się wówczas perspektywa postrzegania rzeczywistości i radykalizm w ocenie sytuacji z pewnością ustąpi miejsca realizmowi. Zresztą: zwolnić, wyrzucić, zmarginalizować, napiętnować dłużnika nie jest rozwiązaniem. Osób, które od wielu lat próbują w Polsce uwolnić się od długów i rozpocząć nowe życie jest ponad 2,5 mln. To ogromna rzesza zadłużonych ponad miarę konsumentów, zarejestrowanych w kilku rejestrach dłużników, wykluczonych chociażby przez dostawców mediów, system bankowy, a niejednokrotnie znaczną część społeczeństwa. Dla naszego wspólnego dobra musza mieć szansę na zmianę.
Czy warto zrobić porządek w swoim życiu?
Czas na obiecaną przeze mnie we Wprowadzeniu „przewrotność”. Przedstawiony powyżej obraz z życia dłużnika miał na celu pokazanie, że samo oddłużenie na niewiele się zda, jeżeli człowiek nie zrobi porządku w całym swoim życiu. Długi często wzięły się z nieprzemyślanych decyzji, z zaspokajania nieuświadomionych i nieuzasadnionych dążeń, z zaburzonej ambicji, z chęci udowodnienia czegoś komuś, z nieudolnej próby dorównania, przegonienia innych, wywyższania się. Często są też konsekwencją braku wiedzy i umiejętności w zarządzaniu finansami oraz prawniczej indolencji. Pomijam oczywiście w tej charakterystyce osoby, które popadły w niemożliwe do spłacenia długi, ponieważ ratowały zdrowie i życie swoje lub osób najbliższych. Warto wiedzieć, kiedy się zatrzymać i kiedy zacząć porządkować swoje sprawy, nawet, gdy na początku kłopoty powstały z przyczyn obiektywnych.
Pytanie o sens upadania chciałbym w związku z tym zastąpić pytaniem:
Czy warto będąc zadłużonym, zrobić porządek w swoim życiu?
I odpowiem na nie bez wahania, z absolutną pewnością, jednoznacznie i po trzykroć: TAK, TAK, TAK!!!
Warto pochylić się nad przyczynami popadnięcia w niewypłacalność, warto przepracować swoje dotychczasowe życie, zastanowić się nad wyborami, zweryfikować relacje z otaczającymi nas ludźmi. Warto przewartościować swoje postrzeganie rzeczywistości, być może znaleźć życiową misję, zobaczyć wszystko i wszystkich z innej perspektywy. Warto dać sobie szansę na nowe życie, nowy start, nowego siebie. Będzie to z korzyścią dla samego siebie, dla najbliższych, dla nas wszystkich.
Utopia? Bezsens? Przesada? Niekoniecznie. Jedna z zadłużonych osób, która zgłosiła się do mnie swojego czasu z prośbą o pomoc powiedziała, że oddłużenie, które za chwilę będzie jej dane w procedurze upadłości konsumenckiej nic dla niej nie znaczy, jeżeli nie będzie wiedziała jak dalej żyć bez strachu o każdy dzień. Praca z psychologiem, edukacja prawna i w zakresie zarządzania finansami pozwoliły tej osobie na nowo wystartować i dzisiaj życie wygląda zdecydowanie inaczej, lepiej, pełniej. Takich osób spotkałem w ostatnich latach wielu.
…i jeszcze jedna ważna rzecz na zakończenie
Sądowa upadłość, to narzędzie rozwiązania swoich problemów z niewypłacalnością. Tymczasem, stara japońska mądrość niesie takie oto przesłanie: „Kiedy upadniesz, to pamiętaj, aby wstając coś podnieść”. Jeżeli już tak się zdarzy, że trzeba będzie skorzystać z umorzenia długów w sądowej procedurze upadłościowej – niezależnie czy konsumenckiej, czy też przeznaczonej dla przedsiębiorców – to oprócz oddłużenia warto zrobić porządek w swoim życiu. Wtedy naprawdę można poczuć się jak ktoś, kto wygrał. A może nawet usłyszy się swoją własną odpowiedź na pytanie:
– Czy wato upaść?
– TAK! Bo dzięki temu, że upadłem powstałem jako Nowy Człowiek!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.