Dziwisz nie dostał korespondencji o księdzu pedofilu? Isakowicz-Zalewski: Dałem mu teczkę osobiście
Po medialnej burzy wokół księdza Jana Wodniaka i rzekomych zaniedbań ze strony bp Tadeusza Rakoczego oraz kard. Stanisława Dziwisza, ten drugi ogłosił chęć spotkania z ofiarą duchownego. W swoim piśmie kard. Dziwisz ubolewał nad „ogromną krzywdą, która została wyrządzona Panu Januszowi Szymikowi” i kierował do niego „wyrazy szczerego współczucia”. „Wydarzenia, które miały miejsce, a zostały ostatnio opisane w mediach, nigdy nie powinny się wydarzyć. Są one sprzeczne z jakimikolwiek normami moralnymi i etycznymi, szczególnie z chrześcijańskimi” – podkreślał.
Dziwisz: Nie ma śladu korespondencji w tej kwestii
Kard. Dziwisz bronił się też przed oskarżeniami zawartymi w reportażach Onetu, jakoby przez lata nie reagował, mimo posiadanej wiedzy. Zapewniał, że nie przypomina sobie żadnych dokumentów dotyczących tej sprawy. „Ponadto, po sprawdzeniu w odpowiednich rejestrach kurialnych, okazało się, że nie ma tam żadnego śladu korespondencji od kogokolwiek do mnie w tej kwestii. W związku zaś z doniesieniem medialnym, że 21 kwietnia 2012 r. miałem otrzymać dokumenty w tej sprawie od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w kurii metropolitalnej w Krakowie, muszę zaznaczyć, że w tym czasie przebywałem z pielgrzymką w Ziemi Świętej, co można sprawdzić” – bronił się hierarcha.
Ks. Isakowicz-Zalewski kwestionuje wersję kard. Dziwisza
Na słowa duchownego zareagował ks. Isakowicz-Zalewski, walczący z pedofilią w strukturach Kościoła katolickiego w Polsce. – Umówiłem się z kard. Stanisławem Dziwiszem przez kapelana i wręczyłem mu list osobiście – nie na Dziennik Podawczy czy przez sekretariat kurii, bo to były tzw. sprawy drażliwe. Kardynał całą teczkę, wraz z załącznikami wziął ode mnie – podkreślał.
– Kardynał ze mną rozmawiał, mówił, że sprawa z Międzybrodzia to sprawa innej diecezji. Pytał o poszczególne osoby. Na tym sprawa się zamknęła. Nie było żadnej reakcji. Przynajmniej nie wiem nic o tym, żeby kard. Dziwisz interweniował – dodawał Isakowicz-Zalewski. Pokazał też treść listu, który wręczył kardynałowi. – Adresat mógł więc zapoznać się ze wszystkimi szczegółami, także z wielostronicowymi załącznikami. Jednak nie podjął działań – podsumował.