„Policja mnie szantażowała i straszyła". Zeznania Doroty P. pogrążyły Tomasza Komendę
Tomasz Komenda to mężczyzna, który spędził w więzieniu 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił. Po uniewinnieniu w rozmowie z reporterem programu „Uwaga” TVN stwierdził, że ma ogromny żal do sąsiadki, bo to „od niej wszystko się zaczęło”. Kilka lat przed zbrodnią w Miłoszycach Dorota P. miała „podrzucać” Teresie Klemańskiej pod opiekę swojego syna. Kiedy matka Tomasza Komendy chciała poprzestać zajmować się nie swoim dzieckiem, kobiety miały się pokłócić, a Dorota P. odgrażała się – relacjonuje Plejada. Ostatecznie jak opisuje dalej wspomniane źródło, w śledztwie Dorota P. twierdziła, że rozpoznała Tomasza Komendę na podstawie rysopisu z programu telewizyjnego, a jej zeznania pogrążyły mężczyznę mimo tego, że alibi dawało wówczas 23-letniemu mężczyźnie kilkanaście osób.
Sprawa Tomasza Komendy. Jaka była rola Doroty P.?
„Gazeta Wyborcza” poinformowała, że kobietę po czasie poddano badaniu wariografem, które wykazało, że kłamała w śledztwie. Dorota P. ostatecznie zmieniła swoje zeznania – podaje Plejada. – Rozpoznałam go w czasie towarzyskiego spotkania, ale nie chciałam zeznawać (...) Policja mnie szantażowała i straszyła. Po tym, jak rozpoznałam Tomasza, (policjant – red.) przychodził do mnie codziennie. Czułam się zastraszana. Był wielki, groźny, bałam się go. Gdy nie chciałam zeznawać, groził, że sama skończę w więzieniu. Mówił, że mogą mnie oskarżyć o chronienie mordercy. Byłam już wykończona nerwowo i dlatego w końcu się zgodziłam – powiedziała Dorota P., której słowa przytacza wspomniane źródła.
Dorota P. zmarła przed przesłuchaniem podczas postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów oraz policjantów.