Konfederacja kręci ws. sprawozdania finansowego. Mówili prawdę na konferencji czy przed sądem?
Ale od początku. W sobotę pisaliśmy o m.in. o wątpliwościach związanych z posługiwaniem się przez Konfederację w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych materiałami wyborczymi do Parlamentu Europejskiego. Po naszej publikacji, w poniedziałek PKW poinformowała o odrzuceniu sprawozdania Konfederacji za 2019 rok. Krzysztof Lorenz tłumaczył, że decyzja Komisji „jest bezpośrednią konsekwencją naruszenia, które miało miejsce w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu”.
– Komitet przyjął wartości niepieniężne, których przyjąć nie mógł zgodnie z ustawą. To nie spowodowało odrzucenia sprawozdania, bo wartość tych świadczeń była mniejsza niż 1 proc. (...) ale taka usterka w gospodarce finansowej komitetu wyborczego rzutuje również na sprawozdanie partii – wyjaśniał dziennikarzom.
Komitet zarzucił Konfederacji, że niezgodnie z prawem wykorzystała baner reklamowy o wartości 307 zł. Decyzja PKW nie jest ostateczna i każdy komitet ma prawo wnieść skargę do Sądu Najwyższego.
Jak się tłumaczy Konfederacja?
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Michał Wawer, skarbnik Konfederacji, twierdził, że baner, przez który PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe partii, nie był materiałem wyborczym z kampanii do Parlamentu Europejskiego. A został opłacony i wydrukowany za pieniądze Komitetu Wyborczego Konfederacja Wolność i Niepodległość. Wawer całe zamieszanie tłumaczył tym, że wzór banera został pomylony. I taka jest oficjalna linia obrony, którą partia będzie forsowała przed Sądem Najwyższym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.