Nowy (stary) rząd: „Dobry policjant” wobec Unii?
W tym tygodniu startuje nowy polski rząd. Nowy, choć ze „starym” premierem i w zasadzie z tym samym trzonem kluczowych ministrów. Główne zmiany strukturalne to wyraźne zmniejszenie się liczby ministerstw, choć jest ich trochę więcej niż to zapowiadano – via przecieki – w lipcu tego roku.
Zmiany personalne to oczywiście fundamentalne wzmocnienie Rady Ministrów przez akces lidera nie tylko Prawa i Sprawiedliwości, ale całego Obozu Zjednoczonej, Prawicy Jarosława Kaczyńskiego. Warto jednak też odnotować powrót do rządu Jarosława Gowina, który wygrał konkurencję we własnej partii z Jadwigą Emilewicz, co jednak nie znaczy, że może wszystko.
To, że pozycja premiera Gowina w jego partii jest zdecydowanie słabsza niż prezesa Kaczyńskiego w PiS, pokazuje choćby fakt przegranego głosowania stosunkiem głosów 13 do 15 w sprawie przedstawiciela tej formacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Został nim świętokrzyski poseł Michał Cieślak, który, co warto przypomnieć, był jednym z tych polityków z Porozumienia, którzy byli – tak jak PiS – za nieprzesuwaniem daty wyborów prezydenckich.
Ci wszyscy, który chcieliby pozycjonować ten rząd jednoznacznie jako bardziej „na prawo” niż poprzedni gabinet, mogą mieć z tym pewnie kłopot – nominacja Przemysława Czarnka na ministra edukacji budziła wściekłość lewicy i establishmentu medialnego, ale kurs polityki zagranicznej będzie kreowany przez „umiarkowanych”: premiera Mateusza Morawieckiego, ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua i ministra do spraw europejskich Konrada Szymańskiego.
To nie propaganda, bo przecież wyraźnie widać, że taktyka Morawieckiego polega na tym, żeby to premier Orban, a nie on był głównym frontmanem w sporach z Unią Europejską. To Węgry przede wszystkim atakują Brukselę nie tylko w kwestiach ideologicznych, ale też konkretnej strategii negocjacyjnej odnośnie Recovey Fund i budżetu UE na lata 2021-2027.
Budapeszt, ustami Orbana, wprost zagroził, że jeżeli nastąpi powiązanie funduszu naprawczego i generalnie unijnych finansów, z „subiektywną” oceną praworządności, to wówczas jest skłonny doprowadzić do porozumienia międzynarodowego poza ramami instytucjonalnymi UE (!).
Ta węgierska piłka zawisła w powietrzu: rząd RP już od dłuższego czasu wszedł w buty rządu FIDESZ-u, który przez lata stosował prostą taktykę. Polegała ona na krytykowaniu Unii w Budapeszcie i próbach szukania konsensusu w Brukseli. W tej węgierskiej strategii to polska miała walić pięścią w stół, a Węgry być „dobrym policjantem”. Wychodzi na to, że teraz jest już inaczej…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.