Wystarczyło, że Trump powiedział kilka zdań. Bezprecedensowa reakcja telewizji
W czwartek wieczorem czasu lokalnego Donald Trump wygłosił w Białym Domu oświadczenie na temat wyborów. Prezydent powtórzył formułowane wcześniej twierdzenia o fałszerstwach wyborczych, nieważnych głosach korespondencyjnych i „korupcji politycznej” w komisjach wyborczych w stanach, w których wciąż trwa liczenie głosów. – Jeśli zliczyć legalnie oddane głosy, z łatwością wygrywam. Jeśli policzyć nielegalne głosy, to mogą próbować ukraść nam wybory – zaczął Donald Trump, by przejść do wyliczania stanów, gdzie „zdecydowanie wygrał”.
Trump o „nielegalnych głosach”. Telewizja przerywa przemówienie
Tyle wystarczyło, by stacja MSNBC przerwała przemówienie prezydenta. – Okej. Znów jesteśmy w tej nadzwyczajnej sytuacji, kiedy nie tylko przerywamy (przemówienie – red.) prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale też poprawiamy prezydenta Stanów Zjednoczonych – skomentował prowadzący studio Brian Williams. Następnie powiedział, że nie wiadomo oficjalnie o żadnych nielegalnych głosach ani zwycięstwie Donalda Trumpa. Jego słowa potwierdził Ari Melber, korespondent ds. legalności wyborów, który wyjaśnił widzom, jaka obecnie jest sytuacja. Dziennikarz zdementował też „fałszywe” twierdzenia prezydenta.
W CNBC wypowiedź prezydenta skomentował dziennikarz Shepard Smith. – To, co mówi prezydent Stanów Zjednoczonych jest w dużej mierze nieprawdziwe – zaczął. Następnie rozprawiał się, na bazie faktów, z kolejnymi przekłamaniami z przemówienia Donalda Trumpa.
Dementi do słów prezydenta zamieściła agencja Associated Press, która w depeszy wyjasniła, że „nie ogłoszono zwycięzcy w wyborach prezydenckich, bo w kilku stanach wciąż trwa liczenie głosów”. Duży fact-checkingowy tekst poświęcony przemówieniu Trumpa poświęciła na swojej stronie internetowej stacja CNN. W ABC News chłodno o słowach prezydenta wypowiedział się republikanin Chris Christie, który po rezygnacji z walki o prezydenturę udzielił poparcia Donaldowi Trumpowi. Podkreślił, że jakkolwiek Trump ma prawo do protestów wyborczych, tak na razie rzuca oskarżenia bez pokazywania dowodów. – Pokaż nam dowody – mówił. – Nie usłyszeliśmy nic o dowodach – dodał.