O wecie Polski – bez histerii
Wyjaśnijmy, o co chodzi z potencjalnym wetem Polski dla unijnego budżetu. Wyjaśnijmy spokojnie, grzecznie, ale też w sposób prosty – jak chłop krowie na rowie.
Weto jest normą w Unii Europejskiej. Korzystają z niego nagminnie także te kraje, które bardzo oburzały się na Polskę, że w ogóle śmie to teraz rozważać. Gdy chodzi o liczbę wet, to Polska jest pod koniec pierwszej dziesiątki w UE-27. Wyprzedzają nas chociażby państwa założycielskie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (EWWiS), a potem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). Przykładowo wymienię choćby Francję, Niemcy i Belgię. Przy czym Francja i Belgia mają od nas dużo więcej przypadków użycia weta, a Niemcy – trochę więcej.
Czy – jak mówi opozycja – weto może oznaczać, że nasz kraj starci miliardy euro? Bzdura. Albo lepiej powiedzieć: bzdura totalna, choć to pojęcie może być skojarzone z innym terminem: „opozycja totalna”. Zatem odpowiedz brzmi: NIE. I jeszcze raz NIE!
Nie stracimy nie tylko ani euro, a nawet ani centa. Natomiast, gdy budżet siedmioletni UE na lata 2021-2027 nie będzie uchwalony do końca tego roku, wówczas nikt nie wykona skoku na pieniądze przeznaczone dla Polski.
Środki te, podobnie jak dla pozostałych 26 krajów członkowskich Unii zostaną podzielone na razie, tymczasowo, na siedem części i od 1 stycznia 2021 będzie obowiązywać tzw. prowizorium budżetowe. Zatem nikt nam nie zamknie finansowego kurka – pieniądze z Brukseli będą dalej przekazywane.
Jeśli Unia nie uchwali budżetu unijnego do końca tego roku podczas sześciomiesięcznej prezydencji Niemiec w UE, to wówczas nastąpi to na 100 procent, jak się wydaje, podczas prezydencji Portugalii, która potrwa od 1 stycznia do końca czerwca 2021. Polska zatem i inne kraje mogą być odporne na propagandowy szantaż „czasowy”.
Czy do złożenia weta potrzeba sojuszników? Formalnie nie, bo wystarczy weto jednego, jedynego państwa, nawet najmniejszego typu Malta, Cypr czy Luksemburg i tzw. unijna perspektywa finansowa udaje się w stan hibernacji. Ale politycznie oczywiście warto sojuszników mieć i warto nie grać tylko solo. Na szczęście Polska takie możliwości posiada.
Zatem: bez histerii! Starajmy się debatować w oparciu o fakty i argumenty, a nie pogróżki, połajanki i szantaże. Ok?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.