Orzeczenie TK ws. aborcji. Julia Przyłębska: To była decyzja wynikająca z prawa, a nie polityki
W październiku Trybunał Konstytucyjny nagle rozpoznał wniosek grupy posłów z 2019 roku (taki sam wniosek składany był w 2017 roku, ale wówczas został „przetrzymany” i uległ przedawnieniu – red.) o sprawdzenie, czy tzw. przesłanka eugeniczna do aborcji jest zgodna z Konstytucją RP.
TK większością głosów (przy odrębnym zdaniu sędziów Leona Kieresa i Piotra Pszczółkowskiego) stwierdził, że nie. Orzeczenie, którego publikacja oznaczałaby de facto zaostrzenie prawa antyaborcyjnego w Polsce, wywołało masowe protesty. Manifestacje na ulicach wielu miast trwają od blisko dwóch miesięcy.
Julia Przyłębska: Decyzja TK wynika z prawa
W rozmowie z braćmi Karnowskimi z tygodnika „Sieci”, prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska stwierdziła, że orzeczenie TK w sprawie aborcji nie było polityczną, a wynikającą z prawa. Pytana, czy wiedząc, że zakończy się wielotysięcznymi protestami w środku pandemii, sędziowie postąpiliby tak samo, odparła, że „dziś obowiązują ta sama konstytucja i ten sam przepis dotyczący ochrony życia”.
Prezes TK: Trwa akcja zastraszania mnie i mojej rodziny
Komentując masowe manifestacje przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji. Julia Przyłębska stwierdziła, że były one momentami „przerażające”. – Ujawniło się potężne napięcie społeczne, nastąpił wybuch, którego nikt się nie spodziewał – oceniła. Prezes TK stwierdziła, że po orzeczeniu ona i jej rodzina padają ofiarami prześladowań.
Trwa akcja, która ma na celu zastraszenie mnie i mojej rodziny, nawet wnuków, pozbawienie nas normalnego życia – relacjonowała Julia Przyłębska.
– Są to brutalne próby wpływu na moje zachowanie, organizację prac Trybunału Konstytucyjnego. To ingerencja w moją niezawisłość i niezależność – dodała. Jako przykład takich zachowań wskazała protesty przed domem jej męża, ambasadora RP w Niemczech. Mówiła w tym kontekście o „demonstracjach bojówek z rzucaniem petard na podwórko, wylewaniem śmierdzących substancji”.