Ogoliła głowę, by przypomnieć o chorujących na raka. „Impulsem stała się śmierć podopiecznego”
Dodano:
Michał koronawirusem zaraził się w szpitalu. Chorował cztery tygodnie, w tym czasie jego leczenie onkologiczne było zawieszone, ale nowotwór niestety nie czekał, był aktywny. Rozwijał się. Podanie chemioterapii, jakiekolwiek leczenie wiązałoby się z jeszcze wcześniejszą śmiercią. Proszę sobie wyobrazić 19-latka ważącego 30 kilogramów. Bo tyle ważył po wyjściu z COVID-19. Zmarł w październiku, a ja po jego pogrzebie podjęłam decyzję o ogoleniu głowy – mówi Aneta Rostkowska z Fundacji Herosi. – Nie o moją fryzurę tu chodzi, a o to, że nowotwory nagle nie przestały istnieć – dodaje.
Dlaczego ścięłaś włosy?
Zacznę od tego, że nie chcę, by z tej historii wybrzmiało jedynie to, że ogoliłam głowę. Nie chodzi o to, żeby ktoś mi teraz powiedział „szacun, jesteś wielka”, nie o moją fryzurę tu chodzi.
Napisałaś, że to miał być gest solidarności z podopiecznymi Fundacji Herosi, którą współtworzysz, ale także przypomnienie, że rak w czasie pandemii nie zniknął.
Wiem, że dla wielu kobiet ogolenie głowy to radykalne posunięcie. Ja też dorastałam do tego dość długo, przygotowywałam dzieci, chciałam im w miarę rozsądnie wytłumaczyć, dlaczego mama nagle będzie łysa. W końcu bezpośrednim impulsem stała się śmierć naszego podopiecznego. Chłopak nie zmarł na COVID, ale COVID przyczynił się do jego śmierci.
Źródło:
Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.