Biden ostro o zamieszkach na Kapitolu. „Tłuszcza siejąca zamęt, wewnętrzni terroryści”
– To był jeden z najmroczniejszych dni w naszym kraju. Doszło do ataku na cytadelę wolności, na Kapitol. To był atak na rządy prawa, atak na najświętsze z przedsięwzięć Ameryki, gdzie ratyfikujemy wolę ludu. Opłakujemy ofiary, opłakujemy zbezczeszczenie świątyni prawa. To nie byli protestujący, to była tłuszcza siejąca zamęt, wewnętrzni terroryści – powiedział w specjalnym wystąpieniu Joe Biden.
Według prezydenta-elekta winę za to, co się stało ponosi Donald Trump. – Chciałbym powiedzieć, że nikt tego nie przewidział, ale to nie jest prawda. Przewidzieliśmy to. Było to widać. Przez ubiegłe 4 lata mieliśmy prezydenta, którego pogarda dla praworządności i konstytucji była więcej niż jasna, we wszystkim co robił. Wczoraj to była zaledwie kulminacja ataku na wolną prasę, która ma czelność kwestionować jego władzę i to on ma czelność nazywać tę prasę wrogiem narodu. Trump to człowiek, który użył naszego wojska i gazu łzawiącego przeciwko protestującym, trzymając Biblię do góry nogami – mówił.
Biden: Sądownictwo nie służy woli prezydenta
Nawiązując do prób podważenia przez ustępującego prezydenta wyniku wyborów prezydenckich, polityk stwierdził, że demokracja przetrwała dzięki sędziom. – Mamy wobec nich ogromy dług wdzięczności. Sądownictwo nie służy woli prezydenta, prezydent nie jest ponad prawem a sprawiedliwość służy ludziom i jest ślepa. Prezydent nie jest królem, Kongres nie jest Izbą Lordów, sądownictwo nie służy prezydentowi, aby go chronić. Sprawiedliwość nie służy władzy, sprawiedliwość jest ślepa – wyjaśnił dodając że Ameryka potrzebuje przywrócenia honoru, integralności oraz niezawisłoći Departamentu Sprawiedliwości.
Prezydent-elekt wystosował także apel do tych, którzy będą pracować w tej instytucji, aby służyli prawu, a nie jemu osobiście. – Nie będziecie pracować dla prezydenta. Macie być lojalni wobec prawa, konstytucji, ludzi tego kraju. Macie gwarantować sprawiedliwość – podkreślił.
Zamieszki na Kapitolu
Te wydarzenia przejdą do historii. Zwolennicy Donalda Trumpa przeprowadzili pierwszy od 1814 roku szturm na Kongres Stanów Zjednoczonych. Poprzednim razem, niemal 200 lat temu dokonali tego Anglicy. 6 stycznia w Kapitolu miało zostać zatwierdzone zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Zdarzenia przybrały jednak nieoczekiwany obrót. Zaczęło się od wiecu Donalda Trumpa, na którym odchodzący prezydent ponownie mówił o fałszerstwie wyborczym i zapowiadał, że nie uzna porażki. Jego sympatycy udali się następnie przed Kapitol i po szturmie na ogrodzenie wdarli się do budynku. Obrady Kongresu przerwano, a politycy zostali ewakuowani. Doszło do zamieszek, w wyniku których zmarły 4 osoby. Policja aresztowała 52 osoby. W późniejszym nagraniu na Twitterze Trump wezwał demonstrantów do pokojowego rozejścia się do domów.