„To morderstwo. Mógł jeszcze żyć”. Prof. Maksymowicz o śmierci Polaka ze szpitala w Plymouth
Powiedział pan „morderstwo”. Mocne słowo.
Mocne, jednak delikatne słowa w tym świecie nie docierają. To właściwe słowo: jeśli coś jest zaplanowane od początku do końca, ma na celu przerwanie życia (a nie odstąpienie od uporczywej terapii), to jest to morderstwo. W pewnym momencie uznano, że życie tego człowieka nie ma wartości. Zasugerowano, że jego życie można przerwać w sposób kontrolowany, bezstresowy, bezbolesny: przedstawiono to jako lepszą, kuszącą opcję, posługując się pojęciem „zachowania godności”.
Niektórzy lekarze twierdzą, że mówiąc w ten sposób to pan naruszył Kodeks Etyki Lekarskiej.
Wykładam etykę lekarską. Najbardziej narusza się ją, przeprowadzając działania, które powodują śmierć człowieka, zamiast podtrzymywać życie. Nie oskarżałem nikogo konkretnego. Określiłbym, że to było prawne morderstwo, choć dokonane rękoma personelu medycznego.
W Polsce taka sytuacja byłaby możliwa?
Nie. Niepodanie jedzenia i picia osobie, która w wyniku tego umrze, byłoby przestępstwem ściganym prawnie. W ostatnich tygodniach ten pacjent oddychał samodzielnie. Nie chodziło o podtrzymywanie życia za pomocą aparatury, tylko o podawanie jedzenia i picia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.