Amerykanie pod dowództwem Polaka
- Ten gest to dowód uznania dla nas - komentują polscy żołnierze. Amerykańska armia oddała pod polskie dowództwo ponad stu żołnierzy z elitarnej 4. Brygadowej Grupy Bojowej z 82. Dywizji Powietrznodesantowej (gen. Tomaszycki został jednocześnie zastępcą dowódcy tej dywizji). Wejdą oni w skład polskiego batalionu manewrowego.
To ewenement. Amerykanie nie mają w zwyczaju przekazywać dowództwa nad swoimi żołnierzami komukolwiek. - Kompania to nie jest wielka siła, chodzi raczej o zaufanie, jakim obdarzają nas Amerykanie - komentuje jeden z polskich generałów. - To dowód uznania dla naszych działań w Kosowie czy Iraku.
Amerykańska kompania zapewnia na razie bezpieczeństwo naszym żołnierzom w bazie Szaran, ok. 150 km na południowy zachód od stołecznego Kabulu. Polacy nie będą wyjeżdżali na patrole wokół baz tak długo, aż nasz kontyngent nie osiągnie tzw. pełnej gotowości bojowej (czyli w połowie maja).
- Na szczęście teraz jest tu spokojnie, w okolicach bazy nie zdarzyło się nic, co zagrażałoby życiu naszych żołnierzy - mówi Jacek Matuszak z biura prasowego Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Na wszelki wypadek w bazie przez całą noc obowiązuje całkowite zaciemnienie.
Do tej pory do baz w Afganistanie trafiło ponad 400 polskich żołnierzy z tzw. grupy przygotowawczej. Rozlokowali się w dwóch miejscach: Bagram, starej, jeszcze poradzieckiej bazie kilkadziesiąt kilometrów na północ od Kabulu (jest tam tzw. obóz "Białego Orła"), oraz w Szaran. W bazach rządzą Amerykanie, nasi trafili pod dowództwo 82. Dywizji Powietrznodesantowej.
Docelowo w Afganistanie ma być ok. 1200 polskich żołnierzy - z 17. Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza i Wędrzyna oraz komandosi z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej. Polacy będą stacjonować także w Ghazni i Wazi-Kwa na wschodzie Afganistanu. Od połowy maja mają brać udział w regularnych operacjach sił NATO przeciw partyzantce talibów. Nie ma żadnych ograniczeń co do zakresu działania polskiego wojska.