Rekordowy wyrok za znęcanie się nad zwierzętami w hodowli
Sprawa sięga 2017 roku. Małżeństwo Izabela i Roman G. prowadzili hodowlę psów i kotów w Dobrczu koło Bydgoszczy. Wtedy jednak wyszło na jaw, że 170 zwierząt stłoczonych zostało na niewielkiej powierzchni, zwierzęta brodziły we własnych odchodach i żyły w dramatycznych warunkach.
Hodowlę zlikwidowano, a właścicieli pociągnięto do odpowiedzialności. Jak mówi w rozmowie z Polskim Radiem PiK Marcin Kościński, który był oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie, „zapadł właśnie najwyższy wyrok w historii polskiego sądownictwa, orzeczony wobec pseudohodowców”. Izabela G. usłyszała karę 1,5 roku więzienia, a jej mąż 14 miesięcy pozbawienia wolności.
Sąd zakazał im także posiadania zwierząt i prowadzenia jakiejkolwiek działalności hodowlanej przez sześć lat. Muszą oni zapłacić również 40 tys. zł nawiązki dla organizacji działających na rzecz zwierząt.
„Koty fruwały po ścianach”
Jak w 2017 roku opisywał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Grzegorz Bielawski z organizacji społecznej Pogotowie dla Zwierząt, miejsce hodowli przypominało „obóz koncentracyjny dla zwierząt”. Hodowcy rozmnażali i sprzedawali zwierzęta, które trzymali w prowizorycznych klatkach z tektur i starych mebli.
– W garażu odkryliśmy pomieszczenie bez światła, szerokie może na półtora metra i długie na pięć. Tam żyły zdziczałe koty. Na widok człowieka dosłownie fruwały po ścianach, czegoś takiego jeszcze nie widziałem, a pracuję ze zwierzętami już dwanaście lat. Tam także było bardzo duże stężenie amoniaku, co półtorej minuty musieliśmy wychodzić, aby zaczerpnąć świeżego powietrza – opowiadał Bielawski o interwencji w Dobrczu.