Prof. Banach: Albo będzie ciągła pandemia, albo wprowadzimy obowiązkowe szczepienia na COVID-19
Naukowiec przekonywał, że liczne przykłady obowiązkowych szczepień przeciw innym chorobom i praktyczny brak ich występowania świadczą o konieczności wprowadzenia obligatoryjnych szczepień przeciw COVID-19.
– Objęte kalendarzem szczepień obowiązkowe zabiegi spowodowały, że praktycznie nie mamy odry, różyczki, ospy, gruźlicy, wirusowego zapalenia wątroby typu B i wielu innych chorób – podkreślił prof. Banach. – Jeżeli wiemy o tym, że szczepienia na COVID-19 mogą być sezonowe, a ludzie nie będą chcieli się szczepić, to albo będziemy w ciągłej pandemii, która rozwinie się na świecie, albo wprowadzimy obowiązkowe szczepienia przeciwko chorobie będącej następstwem zakażenia koronawirusem – zaznaczył.
– Nie mamy już wyjścia. To, że każdy może wymyślić nieprawdziwą historyjkę o COVID-19, szczepieniach i powielić ją po tysiąckroć na swoim profilu społecznościowym, jest po prostu niesłychane i powinno podlegać penalizacji – powiedział. – Historyjkę, która jest nie tylko kłamstwem i oszustwem, ale ma straszne konsekwencje dla zdrowia – zwrócił uwagę Banach. – Jeśli ktoś ma zasięg sto tysięcy osób, to ci ludzie +pójdą+ za tym, uwierzą, a uwierzą, bo większość internautów nie weryfikuje tych informacji – tłumaczył.
Prof. Banach: Jestem przerażony tym, co się dzieje
– Jestem przerażony tym, co się dzieje. Ludzie wychodzą z założenia, że jeśli ktoś ma sto tysięcy obserwatorów, to należy go uznać za eksperta, osobę, która wie wszystko w danym temacie, mimo że nie ma wykształcenia kierunkowego i kompetencji” – zauważył lekarz.
– Nagle portale społecznościowe spowodowały, że osoba uzurpująca sobie prawo – z powodu liczby obserwujących – do miana „eksperta” jest ważniejsza od kogoś, kto opublikował setki, czy tysiące zweryfikowanych przez specjalistów prac naukowych, lub ktoś – kto zajmuje się leczeniem danej grupy pacjentów przez lata. To jest po prostu niebezpieczne – mówił.
Profesor przekonywał, że pomysł obowiązkowych szczepień antycovidowych w Polsce należy poważnie rozważyć.
– Obowiązkowe szczepienia to jeden z pomysłów na skuteczne zwalczanie koronawirusa. Nie wiem, czy najlepszy, ale jestem jego zwolennikiem” – przyznał. „Przecież już półtora roku zastanawiamy się, jak walczyć z pandemią – przypomniał. – Naprawdę nie chciałbym podobnych dyskusji prowadzić za 2-3 lata, przy okazji kolejnej fali – dodał.
Zdaniem profesora Banacha obecnego obniżenia się liczby zakażeń groźnym patogenem SARS-CoV-2 i liczby zachorowani na COVID-19 można się było spodziewać.
– Były przecież znaczne obostrzenia i nadal są ograniczenia, chociaż wciąż zbyt dużo osób nie przestrzega restrykcji – wspomniał. – Jest zbyt mało kar i zbyt pobłażliwe jest egzekwowanie zakazów i nakazów – podkreślił. – Mogliśmy znacznie szybciej osiągnąć mniejszy poziom zakażeń, gdyby nie ostentacyjne nieraz łamanie przepisów sanitarnych – ocenił.
„Nie ma praktycznie nadzoru epidemicznego”
– Nie ma praktycznie nadzoru epidemicznego, czegoś, co dobrze funkcjonowało w ubiegłym roku – zauważył lekarz i przypomniał, że chodzi o nadzór nad osobami, które przebywają w izolacji w na kwarantannie na skutek kontaktu z osobą zarażoną. – Tego nie było ostatnio i to mogło być jednym z powodów, że tak długo przechodziliśmy i wciąż przechodzimy przez trzecią falę epidemii– powiedział Banach. – Akcja szczepień nareszcie przebiega dobrze, wydaje się, że nie będzie już problemów dystrybucyjnych. Przekraczamy nawet 250 tys. szczepień dziennie – poinformował.
Naukowiec podkreślił jednak, że jeśli nie będziemy konsekwentnie przestrzegali przepisów i zachęcać do szczepień, to żadne działania administracyjne nie pomogą w powrocie do normalnego życia.
– Tych, którzy nie chcą się zaszczepić, bo wierzą w jakieś spiskowe teorie, porównuję do kierowców jadących pod prąd – wyjaśnił. – Tylko szczęście może takiemu krnąbrnemu kierowcy pozwolić na uniknięcie tragedii – zabicia siebie, a przede wszystkim innych. To kompletny brak odpowiedzialności – przekonywał.
Prof. Banach powiedział, że mimo zmęczenia skutkami pandemii i lockdownami nie powinniśmy rezygnować z podstawowych zasad sanitarnych. – Przypominamy o dezynfekcji, o maseczkach, o dystansie. Niestety, wciąż wiele osób nie przestrzega tych zasad – ocenił profesor. – Zawiódł system edukacji prozdrowotnej. I to nie teraz, podczas pandemicznego kryzysu, ten system zawodzi od 20 czy nawet od 30 lat – zwrócił uwagę.
– Od 7 lat walczę o to, aby o zachowaniach prozdrowotnych mówić już od poziomu podstawówki, a nawet wcześniej – przypomniał. – Właśnie w szkołach trzeba mówić, dlaczego istotny jest zdrowy tryb życia, dlaczego ważne są badania przesiewowe, szczepienia. Wtedy wyrasta społeczeństwo wyedukowane i – na przykład – podczas epidemii zakaźnej choroby łatwiej jest z nią walczyć – dodał profesor.
– Niestety, wciąż prościej jest zaproponować program, jak już człowiek ma raka. I to też jest bardzo ważne, ale całkowicie zapominamy o programach prewencyjnych. A przecież profilaktyka jest kilka, kilkadziesiąt razy tańsza, a przede wszystkim o niebo bardziej skuteczna – przekonywał. – Tylko, że na wymierne rezultaty takiego programu prewencyjnego czeka się 10 lat lub nawet dłużej, a polityczna kadencja trwa cztery lata – mówił Banach.
„Nie przekładajmy wizyty u lekarza na po pandemii”
Zdaniem profesora jesteśmy w stanie w cztery, pięć miesięcy, czyli mniej więcej do początku następnego roku akademickiego, osiągnąć tzw. odporność populacyjną, co będzie oznaczać stopniowe wygaszanie pandemii w Polsce.
– Szczepienia powinny się przełożyć na znaczne zmniejszenie liczby nowych zachorowań. Mam nadzieję, że po wakacjach na powietrzu nie będziemy musieli już używać maseczek – przewidywał naukowiec.
– W pomieszczeniu jednak zawsze powinniśmy dobrze się zastanowić, czy nie zasłonić ust i nosa. Moim zdaniem to jeszcze będzie konieczne – radził. – Na przykład w krajach Dalekiego Wschodu – Japonii, Korei Płd. czy w Singapurze – epidemii praktycznie już nie ma, a tam przecież od lat w pomieszczeniach czy w dużych skupiskach ludzi chodzi się w maseczkach – przypomniał.
– Ludzie się wciąż nie zgłaszają na leczenie onkologiczne, kardiologiczne. Mimo objawów wciąż czekają na koniec pandemii. Tak nie można. Trzeba się leczyć – zachęcał epidemiolog chorób serca i naczyń.
Powiedział, że jest raport, z którego wynika, że jest coraz więcej ciężkich operacji kardiochirurgicznych. – A przecież już w ostatnich latach remedium na podobne przypadki była kardiologia interwencyjna. Mamy niestety coraz bardziej zaawansowany stan chorobowy naszych pacjentów – przyznał kardiolog.
– Nie przekładajmy wizyty u lekarza na po pandemii, to może być niebezpieczne dla naszego zdrowia – zaapelował prof. Banach.
Autor: Hubert Bekrycht