Zabójstwo 11-latka z Katowic. Śledczy badają, czy podejrzany miał związek ze śmiercią 13-latki
Przypomnijmy, że w sobotę media obiegła informacja o poszukiwaniach 11-letniego Sebastiana z Katowic. Zaginięcie zgłosiła mama chłopca, po tym jak dziecko nie wróciło do domu z placu zabaw. Szybko okazało się, że finał poszukiwań nie będzie szczęśliwy. Do porwania i zamordowania 11-latka przyznał się 41-letni optyk z Sosnowca, którego wytypowano dzięki nagraniom z monitoringu.
„Gazeta Wyborcza” informuje, że Tomasz M. to rozwodnik i ojciec. W przeszłości miał także być notowany za znęcanie, rozpowszechnianie materiałów pedofilskich oraz uprowadzenie dziecka w Siemianowicach Śląskich. Od kilku lat 41-latek miał także zakaz zbliżania się do swojej żony. Gazeta ujawnia także zeznania, jakie mężczyzna miał złożyć po zatrzymaniu.
„Opowiadał o porwaniu i zabójstwie dziecka jakby czytał menu w restauracji”
Z informacji podawanych przez „GW” wynika, że 41-latek chciał porwać dziewczynkę, ale dłuższe włosy 11-letniego Sebastiana go zmyliły. Dziecko miało zapowiedzieć, że o całym zdarzeniu powie mamie, co sprowokowało 41-latka do uduszenia chłopca. Mężczyzna zarzeka się, że nie wykorzystał chłopca seksualnie, jednak śledczy zbadają to dopiero podczas sekcji zwłok. Gazeta dowiedziała się także, że podejrzany przetrzymywał dziecko kilka godzin w mieszkaniu swojej siostry, a dopiero później wywiózł ciało na plac budowy swojego domu, gdzie chciał je ukryć.
„Gazeta Wyborcza” dowiedziała się także, że podczas przesłuchania 41-latek był niewzruszony. – Opowiadał o porwaniu i zabójstwie dziecka jakby czytał menu w restauracji. Nie drgnął mu ani jeden mięsień na twarzy – cytuje wypowiedź informatora gazeta.
Śledczy wznawiają śledztwo w sprawie samobójstwa 13-latki
Z ustaleń gazety wynika również, że właśnie wznowiono śledztwo w sprawie samobójstwa 13-latki sprzed kilku miesięcy. Jak się bowiem okazało, 41-letni Tomasz M. to wujek nastolatki. Śledczy mieli się natknąć na okoliczności, które rzuciły nowe światło na wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Sprawdzą oni, czy Tomasz M. mógł mieć związek z rodzinną tragedią.