„Co, mało nam Czarnobyla?” Łukaszenka o alarmie bombowym i „polskich adresach IP”
Prezydent Białorusi po raz pierwszy odniósł się publicznie do sprawy porwania samolotu Ryanair lecącego z Aten do Wilna. Maszynę zmuszono do awaryjnego lądowania pod pretekstem alarmu bombowego, a z pokładu zabrany został Raman Pratasiewicz, współtwórca krytycznego wobec reżimu Łukaszenki kanału NEXTA. Aresztowano także jego partnerkę, Sofię Sapiegę.
Łukaszenka: Przekroczono granicę ludzkiej moralności
– Tak jak przewidywaliśmy, nieżyczliwe nam osoby z zewnątrz i działające w kraju zmieniły metody atakowania naszego państwa. Przekroczyły już wiele czerwonych linii, przeszły granicę zdrowego rozsądku i ludzkiej moralności – skomentował Alaksandr Łukaszenka na forum parlamentu. Ocenił, że jest to „już nie wojna informacyjna, ale nowoczesna wojna hybrydowa”. – Trzeba zrobić wszystko, żeby nie przerodziła się w gorącą wojnę – dodał. Zapowiedział też, że wkrótce przedstawione zostaną rzekome dowody na działanie wspomnianych wrogich jednostek.
Komentując to porwanie samolotu Ryanair, Alaksandr Łukaszenka podczas spotkania z parlamentarzystami tłumaczył, że maszyna została zawrócona w pobliżu Białoruskiej Elektrowni Jądrowej w Ostrowcu. – Co by było, gdyby nagle systemy bezpieczeństwa elektrowni zostały postawione w stan pełnej gotowości? – pytał. – Mieliśmy 123 pasażerów z różnych krajów i 6 członków załogi, którzy znajdowali się w powietrzu w sytuacji zagrożenia – tłumaczył dodając, że elektrownia była w pobliżu trasy przelotu samolotu.
Prezydent Białorusi o „polskich IP”
– Co by było, gdyby nagle... Co, mało nam Czarnobyla? Jak w takiej sytuacji zareagowałyby Stany Zjednoczone, biorąc pod uwagę ich tragiczne doświadczenia? – dywagował. Tłumaczył, że decyzja o zatrzymaniu samolotu była „legalna”. W trakcie prezydent na zmianę rzucał oskarżenie w kierunku Polski i Szwajcarii, tłumacząc, że „płynął potok informacji o bombie z polskich adresów IP”. W innym momencie twierdził z kolei, że powiadomienia pochodziły z terenu Szwajcarii.