Polki czytają tanie erotyki, czyli czym naprawdę chwalą się Czarnek i Gliński
Czym ministrowie Gliński i Czarnek się chwalą? Wzrostem czytelnictwa się chwalą. Że to za ich kadencji się dokonało. Poziom czytelnictwa w grupie osób, które przeczytały jedną książkę w roku podskoczył o 3 punkty procentowe. Było 39 procent. Jest 42.
Jedni nazwaliby to błędem statystycznym, inni sukcesem. Ale jak zwał tak zwał – Polacy cały czas czytają niewiele.
Co oczywiście nie przeszkadza ministrom zwoływać konferencje i ogłaszać sukcesy. Że jest dobrze, że zrobili to, co nikomu się nie udało. Podnieśli czytelnictwo, a teraz podniosą ilość środków na jego promocję i tak dalej.
Plusem tej sytuacji jest to, że skorzystają na tym biblioteki. Będzie więcej pieniędzy na księgozbiory. Git.
Minusem, że znów dofinansowania będą dostawać wszystkie dziwne byty i twory promujące biografie papieskie i życiorysy Żołnierzy Wyklętych.
Zapewne jeden minister z drugim obruszyłby się i powiedział – hola, hola, dajemy na to kasę, ale to działa. Patrz, trzy procent! OK. Człowiek jest tworem, który wszystko potrafi sobie zracjonalizować. Wszystko. Porażkę przede wszystkim.
A zatem odpowiadam: nie – dofinansowywanie takich rzeczy, jak wydania papieskie, nie podnoszą czytelnictwa. Takie działania są, ale cieszą jedynie tych, którzy je organizują i tyle. Koniec.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.