Incydent podczas „Wakacji z Konfederacją”. Chłopiec kontra Korwin-Mikke. „Proszę mu nie wierzyć”
W ramach akcji „Wakacje z Konfederacją” Janusz Korwin-Mikke odwiedził Kołobrzeg i spotkał się z mieszkańcami tego miasta. Lider wspomnianej formacji politycznej mówił m.in. o rodzicielstwie. – Dlaczego ludzie nie mają dzieci? Bo facet nie czuje, że to jest jego dziecko. (…) Jak spiorę dzieciakowi tyłek, to mogę pójść siedzieć. To jest moje dziecko? Nie, sprałem tyłek państwowego dziecka. Dlaczego ja mam robić państwowe dziecko? Po co? – pytał polityk.
Chłopiec kontra Janusz Korwin-Mikke. „Proszę mu nie wierzyć”
– Nie mogę zdecydować, czy je zaszczepić, czy nie, nie mogę zdecydować, do jakiej szkoły pójdzie, bo program tej szkoły jest (niewyraźne słowo – red.) przez właściciela niewolników. To po co ja mam mieć dzieci? I ludzie przestali mieć dzieci. Niewolnik nie będzie robił dzieci swojemu panu. Po chole**? – pytał dalej Janusz Korwin-Mikke. – Bardzo wielu ludzi mówi: „dobrze, ja wcale nie chcę decydować o swoim dziecku, niech decyduje o moim dziecku minister edukacji, jakiś pan Czarnek, albo ktoś inny, niech decyduje, czego uczyć moje dziecko”… – kontynuował.
W tym momencie wypowiedź polityka przerwał chłopiec. – Proszę pana, bo pan twierdzi, że matki powinny siedzieć w garnkach, a nie powinny zgłaszać się do Sejmu. Proszę mu nie wierzyć – powiedziało dziecko. – Dobrze, dobrze. Nie wierzyć – odpowiedział Janusz Korwin-Mikke, a po chwili kontynuował przerwaną myśl. – Problem polega po prostu na tym, że jedna partia mówi tak: „dzieci powinny iść do szkoły w wieku lat 7”, a drudzy mówią: „dzieci powinny iść do szkoły w wieku lat 6”, a trzeci: „w wieku lat 5”. A my mówimy: „dzieci powinny iść do szkoły w tym wieku, w jakim chce ojciec". Bo ojciec najlepiej zna swoje dziecko i koniec – stwierdził Janusz Korwin-Mikke.