Usnarz. Polski konwój nie wjedzie na Białoruś. Wydano oficjalną notę
22 sierpnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało komunikat, w którym zadeklarowano gotowość do udzielenia pomocy rzeczowej migrantom, którzy od kilkunastu dni koczują w ciężkich warunkach na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu. Resort spraw zagranicznych podkreślił, że „obserwując z troską trudną sytuację dotyczącą grupy imigrantów przebywających na terytorium Białorusi i kierując się względami humanitarnymi, w niedzielę 22 sierpnia skierowano do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi notę dyplomatyczną, w której zadeklarowano gotowość do udzielenia na miejscu pomocy rzeczowej”.
Polska zwróciła się z pytaniem o aktualne potrzeby istniejące po stronie białoruskiej, deklarując gotowość skierowania pomocy obejmującej m.in. namioty, łóżka, śpiwory, koce, pidżamy, pościel, czy środki ochrony osobistej, a także, w razie potrzeby, żywność i leki. MSZ podkreśliło, że strona polska jest gotowa do natychmiastowego skierowania konwoju z pomocą humanitarną.
Białoruś odpowiada MSZ
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz powiedział w rozmowie z TVP Info, że strona polska otrzymała kopię białoruskiej noty dyplomatycznej, z której jasno wynika, że brak jest zgody ze strony Białorusi na przekroczenie granicy przez polski konwój humanitarny. Obecnie znajduje się on na przejściu granicznym w Bobrownikach.
– Jednocześnie w treści tej noty znajduje się szereg informacji, które przeczą poprzednim stanowiskom strony białoruskiej. Białoruś zmienia swoje stanowisko – tłumaczył wiceszef MSZ.
Marcin Przydacz poinformował również, że zmienia się liczebność grupy migrantów, co mają potwierdzać też oficerowie Straży Granicznej, którzy znajdują się na miejscu. – Te grupy są rotowane. Jednocześnie w oświadczeniach strony białoruskiej zmienia się narodowość tychże migrantów. To wszystko pokazuje, że fakty się nie zmieniają – zmienia się tylko retoryka strony białoruskiej. Strona białoruska tym samym wskazuje, że nie jest zainteresowana rozwiązaniem tej sprawy, a jedynie zaostrzaniem debaty wokół tej sytuacji – ocenił wiceszef MSZ.