Kolejny rzekomy mail Michała Dworczyka. „Poszedłem za radą Krzyśka Skórzyńskiego”
Pierwsze maile, które rzekomo Michał Dworczyk miał wysłać do Krzysztofa Skórzyńskiego, ujrzały światło dzienne 17 września. Wiadomości, których autorem miał być szef KPRM, pochodzą z przełomu października i listopada 2019 roku, a więc jeszcze sprzed zaprzysiężenia nowego gabinetu Mateusza Morawieckiego. Krzysztof Skórzyński wydał oświadczenie, w którym zapewnił: „Nigdy także, w żaden, podkreślam – w żaden sposób – nie »doradzałem« ani ministrowi Dworczykowi, ani jakiemukolwiek innemu politykowi, w jakiejkolwiek sprawie!”.
W poniedziałek 20 września w mediach społecznościowych zostało opublikowane oświadczenie stacji, z którą dziennikarz jest związany. „W związku z nowymi informacjami ws. Krzysztofa Skórzyńskiego, został on zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy” – czytamy we wpisie TVN24Newsroom.
Afera e-mailowa. Wyciekła kolejna wiadomość
Kolejny wyciek pojawił się w przestrzeni medialnej 21 września. Jak relacjonuje Onet, opublikowany został mail, który miał napisać Michał Dworczyk do Mateusza Morawieckiego w listopadzie 2018 roku. „TVN24 robi materiał o mnie do »Czarno na Białym« – jak rozumiem, tematem przewodnim jest korupcja polityczna – sejmiki" – czytamy w wiadomości, której autorstwo jest przypisywane szefowi KPRM. „Niestety, nie wiedząc co to za program, poszedłem za radą Krzyśka Skórzyńskiego i dałem się nagrać" – przytacza dalej Onet. Michał Dworczyk miał również dodać, że o temacie programu dowiedział się podczas jego nagrywania.
Oświadczenie Michała Dworczyka
Od początku czerwca w sieci pojawiają się wiadomości, które mają pochodzić z prywatnej skrzynki mailowej Michała Dworczyka. Szef KPRM bardzo szybko wydał oświadczenie w sprawie. „W związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na moją skrzynkę email i skrzynkę mojej żony, a także na nasze konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe" – czytamy w komunikacie, który został opublikowany na Twitterze.
„Zważywszy na to, że informacje zostały opublikowane w rosyjskim serwisie społecznościowym Telegram oraz fakt, że przez 11 lat miałem zakaz wjazdu na teren Białorusi i Rosji jako osoba aktywnie wspierająca przemiany demokratyczne na terenie byłego ZSRR, traktuję ten atak jako jeden z elementów szeroko zakrojonych działań dezinformacyjnych zawierających sfałszowane i zmanipulowane informacje" – czytamy dalej.