Unia Europejska: „Bałkany, macie czekać!”
Kiedy trzeba uderzyć psa, kij się zawsze znajdzie – to stare polskie powiedzenie pasuje jak ulał do Brukseli, zarówno Komisji Europejskiej, jak i Rady Europejskiej, które starały się znaleźć bardziej preteksty niż powody, aby nie podać konkretnych dat akcesji krajów zachodnio-bałkańskich do „politycznej Europy”.
Pamiętam, gdy byłem ministrem do spraw europejskich w rządzie Jerzego Buzka, to już sześć-siedem lat przed naszym późniejszym akcesem do Unii wiedzieliśmy, że Polska przystąpi w roku 2004 lub 2005. Tak też się stało.
Gdy w delegacji Komisji Spraw Zagranicznych PE odwiedzałem kraje tego regionu, to oficjalnie, publicznie, mówiliśmy, że kolejne rozszerzenie Unii o dwa-trzy kraje z Bałkanów Zachodnich nastąpi zapewne w latach 2027-2029. A więc w drugiej połowie czy pod koniec dekady lat 20.
Teraz daty nie padają, a więc de facto następuje opóźnienie realnej akcesji Serbii, Czarnogóry, Macedonii Północnej. A te kraje właśnie miały być w pierwszym akcesyjnym rzucie, choć nie było oczywiste czy wejdą wszystkie razem (za prymusa długo uchodziło Skopje, a potem Podgorica).
Jakie preteksty znajdują Bruksela i Rada? Premier Portugalii Antonio Costa podniósł sprawę sporów między sąsiadami na Bałkanach Zachodnich. Mówił, że chodzi o weto, które założyła Bułgaria wobec rozpoczęcia akcesyjnej drogi przez Macedonię Północną. Nie powiedział nic o innym konflikcie, który ostatnio wybuchnął z całą mocą i choć został taktycznie zażegnany tuż przed szczytem, to jednak tlić się może jeszcze całe lata: chodzi Serbię i Kosowo.
Innym pretekstem (powodem) opóźniającym przedstawienie realnej „mapy drogowej” rozszerzenia UE jest kwestia braku reform, w tym, uwaga, wymiaru sprawiedliwości – za co szczególnie atakowana jest Albania – oraz korupcja. Ciekawe, że premier kraju, który sprawuje prezydencję w Unii, czyli Portugalii, uznał za błąd tak znaczące rozszerzenie UE w 2004 roku, gdy poza Polską do Unii wmaszerowało siedem innych krajów naszego regionu oraz Malta i Cypr. Cóż, wyszło szydło z worka...
Ciekawe, co Costa, który zasłynął kiedyś na jednym ze szczytów UE humanitarnym podtrzymywaniem przewodniczącego KE Jean-Claude’a Junckera miał na myśli? Warszawę? Larnakę? La Vallettę? Lublanę? Rygę?
Polska popiera akcesję sześciu państw Bałkanów Zachodnich – poza wymienionymi już Serbią, Czarnogórą, Macedonią Północną i Albanią, również Bośni-Hercegowiny i Kosowa. Podobnie zresztą Austria, dla której ten region to przecież część dawnych CK Austro-Węgier.
Nasze władze słusznie argumentują, że brak konkretnego zaproszenia do UE dla tych państw może spowodować zawód czy rozgoryczenie, które starać się może wykorzystać Rosja.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.