Siostrzeniec Morawieckiego pobity po proteście w Warszawie? Jest oświadczenie policji
Na manifestacji zwołanej przez Donalda Tuska pojawił się m.in. siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego. Jak tłumaczył w rozmowie z „Wprost”, uznaje wyrok TK za skandaliczny i zależy mu, żeby Polska pozostała w Unii Europejskiej. – Nie pozwolimy na to, aby była tutaj sytuacja jak na Białorusi – mówił.
Dziennikarz OKO.Press Krzysztof Boczek nagrał interwencję policji wobec Franka Brody. Jak relacjonował sam zainteresowany, powodem było zapalenie przez niego racy. Aktywista LGBT skarżył się na agresywne postępowanie policji. – Policja się na mnie rzuciła, powaliła mnie na ziemię, zgarnęli mnie na bok, skuli mnie, zaczęli mnie kopać. Skuli mnie kajdankami – opowiadał siostrzeniec premiera.
Protest Warszawa. Policja o incydencie z siostrzeńcem premiera
Podczas konferencji prasowej głos na temat incydentu zabrał rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. – Środki przymusu bezpośredniego będą używane, gdy łamane jest prawo i nie ma innego wyjścia. Jeżeli mamy do czynienia z osobą, która używa racy, a policjanci podejmują interwencję i są atakowani przez tłum, może dojść do niebezpiecznych sytuacji. Obejrzałem kilka nagrań z czynnościami dotyczącymi pana Brody i nie widziałem momentu, by był kopany – stwierdził nadkom. Sylwester Marczak.
– Policjanci używali kajdanek. Doszło do zatrzymania, nie mam informacji, że miało dojść do pobicia – zaznaczył przedstawiciel KSP dodajac, że „w trakcie zgromadzeń wszyscy używają telefonów, kamer, i jakoś ciężko jest pokazać, że policjanci mieli przekroczyć uprawnienia” – komentował.
Protest Warszawa. Ile osób zatrzymano
Rzecznik stołecznej policji podkreślił, że manifestacja na placu Zamkowym była bezpieczna, jednak nie obyło się bez innych incydentów. – Zawsze jednak możemy liczyć na osoby, które kandydują na warszawiankę roku. Na pl. Bankowym zatrzymano Babcię Kasię. Mówimy o zaatakowaniu jednej z uczestniczek manifestacji. Szarpani byli policjanci – tłumaczył policjant.
– Niestety, kolejna kandydatka na „warszawiankę roku” Marta Lempart, wyprowadziła osoby na trasę, gdzie wystarczyło wskazać, że będzie miał miejsce taki przemarsz. Nie byłoby niebezpiecznych sytuacji. To pokazuje to, że celem nie jest manifestowanie swoich haseł, ale sprowadzenie na siebie uwagi mediów – ocenił Sylwester Marczak.
Łącznie po manifestacji zatrzymano 9 osób, z czego cztery rano. Wylegitymowanych zostało około 70 osób, a mandaty wystawiono głównie za używanie rac czy tamowanie ruchu.