Marian Kowalski odpowiada krytykom budowy bariery: Mają ogrodzone wille, łajdacy. Wiem, jak mieszkają
Marian Kowalski, w przeszłości jeden z liderów Ruchu Narodowego i kandydat na prezydenta w roku 2015, jest częstym komentatorem bieżących wydarzeń w TVP Info.
W poniedziałek rano w programie „#Jedziemy” Michała Rachonia pod lupę wziął sprawę budowy bariery na polsko-białoruskiej granicy, wobec której m.in. przedstawiciele Platformy Obywatelskiej mają pewne wątpliwości (np. że firmy będą dopuszczane do budowy bez oficjalnych przetargów).
Kowalski o „łajdakach” i budowie muru. Pyta, dlaczego politycy ogradzają swoje posesje
Marian Kowalski postanowił sięgnąć po dziwne porównanie, pytając o to, ilu przeciwników – chodziło oczywiście o polityków – budowy muru... ogradza swoje posesje.
– Jeszcze taka rzecz, ilu z tych ludzi, mając swoje posesje bardzo ładne, a nie ogrodziło ich? Ja tu w okolicy Lublina wiem, jak mieszkają politycy lewicy, wszyscy mają przepięknie ogrodzone swoje wille Jeżeli któryś z tych łajdaków rozbierze ogrodzenie, to proszę bardzo – stwierdził.
Na tym były kandydat na prezydenta nie poprzestał i dodał, że ma też pewną propozycję.
„Proszę pójść, poprosić o ciepły posiłek”. Kowalski namawia do wizyt w biurach poselskich
- Namawiam do jednej rzeczy, normalnych ludzi W poniedziałki, gdy jest dzień poselski, posłowie powinni przyjmować swoich i nie tylko swoich wyborców, proszę tam pójść, każdy ma prawo to zrobić. I poprosić o ciepły posiłek, o schronienie, jest zimno, posiedzieć, herbatki ciepłej, zobaczcie, co was spotka – kontynuował Marian Kowalski.
Skąd zachęty do takich działań? Kowalski wspomniał: – Ja kiedyś zrobiłem taki eksperyment, po aferze tej podsłuchowej, wraz z grupą przyjaciół (...) odwiedziliśmy nazajutrz, po tej aferze u Sowy, biuro poselskie PO w Lublinie, w dzień poselski, w godzinach urzędowania, i chcieliśmy zadać pytanie pani Musze zresztą, co ona sądzi o tym co mówili jej koledzy w restauracji.
Ta historia – utrzymywał Kowalski – zakończyła się tym, że w biurze nie było posłanki, a gdy on i jego koledzy wyszli, to czekała na nich policja. – I była sprawa w sądzie o to, że obywatele poszli w dzień pogadać – podsumował gorzko były kandydat na prezydenta, ale pocieszał go rozbawiony Michał Rachoń, mówiąc: – Nie, to pewnie dlatego, że nie wysłaliście maila.