Ministerstwo Zdrowia reaguje na śmierć Izabeli z Pszczyny. „Lekarze nie mogą obawiać się podejmowania oczywistych decyzji”
W reakcji na te wydarzenia Ministerstwo Zdrowia wydało komunikat, w którym zwrócono uwagę na obecnie obowiązujące regulacje. „Życie i zdrowie matki najważniejsze” – zatytułowano oświadczenie. Resort przypomina w nim, że „w przypadku sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu kobiety (np. podejrzenia zakażenia dotyczącego jamy macicy, krwotoku itp.), zgodne z prawem jest niezwłoczne zakończenie ciąży”. Podstawą jest ustawa z 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
„Ustawa ta wprost wskazuje na przesłankę zagrożenia życia lub zdrowia matki. Trzeba podkreślić, że są to przesłanki rozłączne”– podkreśla resort zdrowia.
Ministerstwo zaznacza, że wystarczy wystąpienie jednej z wymienionych przesłanek, aby lekarz mógł podjąć decyzję o aborcji. Pacjentka na każdym etapie powinna z kolei być informowana o zagrożeniach.
Ministerstwo o postępowaniu przy przedwczesnym odpływaniu płynu owodniowego
Resort przywołuje też standard określony przez Krajowego Konsultanta ds. Położnictwa i Ginekologii. Wynika z niego, że „w przypadku ustalenia oznak zagrożenia życia płodu po skończonym 22 6/7 tygodniu ciąży trzeba rozważyć zakończenie ciąży, pozostawiając decyzję kobiecie, po udzieleniu wyczerpujących informacji dotyczących zagrożenia życia płodu i szans na jego przeżycie (uwzględniając szanse na prawidłowy rozwój)”. Takich informacji powinien udzielać zarówno położnik jak i pediatra/neonatolog.
W komunikacie ministerstwa przytoczono też szzcegółowe zalecenia dotyczące postępowania w przypadku przedwczesnego odpływania płynu owodniowego – w takiej sytuacji zmarła pani Izabela.
Śmierć pani Izabeli w szpitalu w Pszczynie
W minionym tygodniu Polską wstrząsnęła sprawa śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny, do której doszło we wrześniu. Kobieta została przyjęta na oddział w 22. tygodniu ciąży z powodu odejścia wód płodowych. Gdy lekarze czekali na obumarcie płodu, pani Iza wysyłała do matki wiadomości, w których informowała o pogarszającym się stanie zdrowia.
Choć lekarze mogli dokonać w legalnie aborcji w sytuacji, gdy zagrożone było życie kobiety, czekali na śmierć płodu. W tym czasie pani Iza dostała sepsy i zmarła. Sprawą zajmuje się prokuratura, a szpital rozwiązał umowę z dwójką lekarzy, którzy wówczas dyżurowali. 30-latka przed śmiercią wskazywała, że personel obawia się przeprowadzić aborcji w związku z zaostrzeniem prawa po wyroku TK.