Gen. Różański: Nie wyobrażam sobie, że żołnierze NATO i Ukraińcy staną ramię w ramię przeciwko Rosji
Władimir Putin koncentruje wojsko przy granicy z Ukrainą. Rosja przemieściła blisko 100 tysięcy żołnierzy, czołgów, artylerii i rakiet bliskiego zasięgu. Spotyka się to z głośnym sprzeciwem Zachodu. Prezydent Rosji ostrzega kraje NATO, że wysłanie żołnierzy lub sprzętu wojskowego do Ukrainy będzie oznaczało „przekroczenie czerwonej linii”, które spowoduje ostrą odpowiedź Rosji. W jej ramach może się mieścić rozmieszczenie rosyjskich rakiet balistycznych wycelowanych w cele w Europie.
– Putin, poprzez politykę faktów dokonanych, sprawdza, jak daleko może się posunąć w stosunkach z NATO i Unią Europejską. Zaczęło się w 2008 roku, gdy Rosja zaatakowała Gruzję po tym, jak ta wyraziła chęć dołączenia do NATO – ocenia w rozmowie z Wprost gen. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, Prezes Fundacji STATPOINTS, doradca Polska 2050 Szymona Hołowni. – Cały świat oczywiście potępił inwazję, ale potem wrócił do stołu prowadzić rozmowy z Putinem. To samo mieliśmy w 2014 roku na wschodniej Ukrainie i na Krymie. Unia Europejska się oburzyła, ale potem znów wróciła do rozmów. Teraz mamy kryzys na granicach Litwy i Polski z Białorusią, za które też odpowiada Putin, bo bez jego zgody Łukaszenka nie podjąłby takich działań – dodał.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.