Kazachski rząd jednak ugiął się po protestach. Wcześniej prezydent zapewniał, że rząd nie upadnie
W Kazachstanie po gwałtownych podwyżkach cen paliw doszło do protestów. Ceny gazu ciekłego, którym samochody tankuje większość mieszkańców tego kraju wzrosły dwukrotnie z około 50-60 tenge (46-55 groszy) za litr w ubiegłym roku do 120 tenge (1,12 zł) w obecnym. W Zhanaozen manifestanci starli się z policją.
Obniżka cen paliw w Kazachstanie po protestach
W reakcji na protesty władze Kazachstanu ustaliły limit cen paliw na poziomie 50 tenge za litr, ale tylko w obwodzie mangistauskim. Prezydent Kasym-Żomart Tokajew tłumaczył, że niższe ceny paliw mają zapewnić „stabilność w kraju”. To niezadowoliło protestujących, którzy domagali się rozwiązania problemu korupcji, zmniejszenia bezrobocia i dymisji rządu. W Ałmatach policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych, aby powstrzymać demonstrantów. Zatrzymano 200 osób.
Dodatkowo, w związku z protestami, prezydent Kazachstanu ogłosił w niektórych częściach kraju stan wyjątkowy. W Ałmatach i w regionie Mangistau obowiązuje od 23 do 7 rano godzina policyjna, zakaz masowych zgromadzeń i ograniczenia w poruszaniu się. Protesty w kraju są nielegalne, chyba że wcześniej zostaną zgłoszone.
Prezydent Kasym-Żomart Tokajew mianował nowego tymczasowego premiera
Tokajew zapewniał początkowo, że rząd nie upadnie. Wezwał również manifestantów do dialogu. Jednak podczas zamieszek prezydent przyjął dymisję rządu. Tymczasowym premierem został mianowany dotychczasowy wiceszef rządu Alikhan Smailow. Inni członkowie rządu mają sprawować swoje obowiązki do czasu nowego powołania ministrów.
Jak podaje AFP w Kazachstanie niedostępne były aplikacje Messenger, Telegram, Signal i WhatsApp, a dwie niezależne strony internetowe, które informowały o protestach, zostały zablokowane. Pojawiły się doniesienia o awariach internetu w całym kraju.