Pod stopami Borisa Johnsona pali się grunt. Kolejny cios zadał mu poseł jego partii
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson musi mierzyć się ze spadkami notowań swoich i Partii Konserwatywnej, która w ciągu ostatnich dwóch miesięcy straciła bezpieczną przewagę sondażową nad opozycją. Lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer wezwał Johnsona do dymisji.
Boris Johnson pod ostrzałem
Od kilku tygodni brytyjskie media ujawniają bowiem przykłady łamania restrykcji covidowych na Downing Street. Johnson wraz z żoną uczestniczyli między innymi w przyjęciu zorganizowanym w ogrodzie rezydencji premiera w trakcie pierwszego lockdownu, gdy dozwolone były spotykanie się na świeżym powietrzu z maksymalnie jedną osobą spoza własnego gospodarstwa domowego. Johnson przyznał, że wziął udział w wydarzeniu, ale twierdzi, że nie wiedział o łamaniu restrykcji. Wystosował też przeprosiny.
Poseł zmienił front
Niezadowolenie słychać też coraz wyraźniej w kręgach rządowych. W środę dał temu wyraz poseł torysów Christian Wakeford. Jak podaje „The Guardian”, polityk zmienił polityczny front i przeszedł do Partii Pracy. Wezwał też Johnsona do dymisji. Wakeford, który uzyskał mandat poselski w 2019 r. w okręgu Bury South, napisał w liście do Johnsona, że ani on ani Partia Konserwatywna „nie są w stanie zaoferować przywództwa i rządu, na jakie ten kraj zasługuje”. Zarzucił też Johnsonowi, że nie robi nic, by pomów wyborcom z jego okręgu. Polityk zaznaczył, że Wielka Brytania potrzebuje rządu, który będzie „przestrzegał najwyższych standardów uczciwości w życiu publicznym”. Przejście Wakeforda do ław opozycji spotkało się z głośnym aplauzem opozycji. Z kolei poseł konserwatystów Jake Berry stwierdził w rozmowie z BBC, że Christian Wakeford popełnił „straszny błąd”.
Do transferów nie dochodzi często
BBC przypomina, że poprzedni transfer z Partii Konserwatywnej miał miejsce w 2007 r., gdy premierem był Gordon Brown. Barwy polityczne zmienił wówczas Quentin Davies. Wcześniej odeszli Robert Jackson w 2005 r. i Shaun Woodward w 1999 r.