AgroUnia zablokuje drogi w kilkudziesięciu miejscach. „Zwracamy się z gorącym i jeszcze grzecznym apelem do premiera”
Protesty zapowiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej w Lublinie lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Mają one polegać na blokowaniu dróg w kilkudziesięciu miejscowościach na terenie kraju. Najwięcej strajków ma się odbyć w woj. kujawsko-pomorskim i łódzkim, ale lista jest wciąż aktualizowana (pełną rozpiskę AgroUnia udostępnia na swoich stronach).
Strajki AgroUniii. Kołodziejczak żąda rozmów z premierem
Kołodziejczak oświadczył, że dotychczasowe rozmowy z wicepremierem i ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem nie przyniosły rezultatów, w związku z czym domagają się spotkania z premierem Mateuszem Morawieckiem. – Rząd nie panuje nad sytuacją – oświadczył. Lider AgroUnii zapowiedział, że jeśli środowe strajki nie przyniosą skutku to 23 lutego rolnicy będą protestować w Warszawie. – Dzisiaj zwracamy się z gorącym i jeszcze grzecznym apelem do pana premiera. Wiemy, że ma dużo spraw na głowie, ale to jest sprawa priorytetowa. Bezpieczeństwo żywnościowe kraju nie może być pozostawione na pastwę losu, na pastwę firmom, korporacjom, które dzisiaj żerują na słabości tego rządu – mówił Kołodziejczak na konferencji.
Lider AgroUnii stwierdził, że protestami chcą zwrócić uwagę mieszkańców miast „na to, że problemy rolników to także problem ludzi w mieście”, bo oni też „będą musieli płacić horrendalne sumy za żywność”.
Czego domaga się AgroUnia?
W zapowiedzi protestów w mediach społecznościowych AgroUnia zwraca uwagę, że „niestabilny rynek, dyktowanie cen przez supermarkety, choroby zwierząt w tym ptasia grypa i ASF, klęski żywiołowe takie jak gradobicie czy ulewy powodują, że często rolnicy którzy zainwestowali popadają w tarapaty”. „I to nie z własnej winy” – podkreślają działacze. „AGROunia chce, by w Polsce istniał strukturalny model oddłużania gospodarstw produkujących żywność dla nas wszystkich. Musimy być niezależni żywnościowo i to interes każdego” – podkreślono.