Polska dziennikarka pozwała nasze państwo przed TSUE. Podkreśla, że nie czuje się bezpieczna
Ewa Siedlecka to dziennikarka „Polityki”, która od 20 lat pisze o prawach człowieka, mniejszościach i wykluczeniu. Uważa, że jej aktywność obywatelska oraz tematyka tekstów uprawdopodabniają fakt jej inwigilacji. Nie może jednak dowiedzieć się, czy była podsłuchiwana systemem Pegasus lub jakimkolwiek innym, ponieważ służby odmawiają jej informacji w tej sprawie. Kobieta twierdzi, iż sama niewiedza w tym zakresie jest już naruszeniem jej prawa.
Dziennikarka podkreśla, że nie czuje się bezpiecznie i nie godzi się na dłuższe utrzymywanie takiego stanu. Jej sprawa toczy się obecnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie. To on musi zdecydować, czy przesłać skargę dalej do TSUE. Siedlecką reprezentuje na prośbę HFPC pro bono mec. Maciej Dudek z kancelarii LSW Leśnodorski Ślusarek Wspólnicy. Na prawie strony przyłączyła się do sprawy także Fundacja Panoptykon. Wniosek dziennikarki poparł też Rzecznik Praw Obywatelskich.
.Afera Pegasusa. Jako pierwszy inwigilowany miał być Bartłomiej Misiewicz
Z wcześniejszych ustaleń „Gazety Wyborczej” wynikało, że CBA po raz pierwszy wykorzystało system Pegasus do szpiegowania byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza i byłego posła PiS Mariusza Antoniego K., którzy dziś są oskarżeni o działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
„Gazeta Wyborcza” informowała też, że Pegasusa użyto wobec Hofmana, Jackiewicza i Katarzyny Kaczmarek, żony „agenta Tomka”. Z kolei kanadyjskie Citizen Lab ustaliło, że inwigilowani byli senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza, w czasie, gdy pełnił funkcję szefa sztabu wyborczego przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r., mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Opozycja chce, by w Sejmie powstała komisja śledcza ds. wyjaśnienia sprawy użycia Pegasusa.