Michnik: otwórzmy archiwa IPN
Michnik pisze, że zawsze był zdania, że spektakl publicznego grzebania w ubeckich raportach i donosach - zwany elegancko lustracją - jest procederem nierozumnym i niemoralnym. Ceną zdemaskowania pewnej liczby agentów - choć nie było wśród nich nikogo, kto zajmowałby najwyższe stanowiska w państwie - jest krzywda wielu uczciwych ludzi.
"Dzisiejsi szefowie IPN, działając na zlecenie swych sponsorów politycznych, potrafią w ciągu jednej nocy wynaleźć haki na każdego z nas. Te haki natychmiast ogłaszają urbi et orbi +odzyskane+ media publiczne. Każdy z nas w każdej chwili może być opluty" - pisze szef Gazety.
W opinii Michnika, ubeckie teczki są już w całości otwarte dla tych, którzy sprawują dziś władzę w IPN i państwie. "Stały się kijem bejsbolowym do uderzenia w inaczej myślących" - uważa.
"Trzeba wreszcie ukrócić wszechwładzę tej koszmarnej policji - pamięci i szantażu, bo tym przecież jest obecnie kierownictwo IPN" - podkreśla naczelny "GW".
"Dlatego dziś teczki powinny być publicznie dostępne dla wszystkich ze wszystkimi strasznymi konsekwencjami tego pociągnięcia" - uważa Michnik.
"Nie widzę innego wyjścia. Lepiej koniec horroru niż horror bez końca" - konkluduje.
pap, ss