Pełno podróbek masła na sklepowych półkach
- W Polsce produkuje się bardzo dużo masła, ponad 170 tys. ton rocznie, ale tak naprawdę trudno jest je znaleźć w sklepach - mówi "ŻW" Stanisław Kamiński, prezes Agencji Rynku Rolnego. Co zatem kupujemy? - Są to głównie produkty masłopodobne. I to nawet te, które zawierają w nazwie słowo "masło" - wyjaśnia dr Grzegorz Russak, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego.
Zgodnie z prawem unijnym, masłem są tylko te produkty, które zawierają minimum 82 proc. tłuszczu i to mlecznego - żadnego innego. - Nie może być go mniej ani też nie mogą to być żadne domieszki tłuszczu roślinnego, np. palmowego czy nawet zwierzęcego (np. w postaci łoju wołowego) - podkreśla Grzegorz Russak.
Producenci wciąż jednak wykorzystują niewiedzę klientów i bezprawnie używają słowa "masło" w nazwie. Na wypadek kontroli niektórzy wytwórcy w mało widocznym miejscu zamieszczają dopisek "mix". Jest to nic innego, jak przyznanie się, że ich produkt z masłem ma niewiele wspólnego.
Producenci doskonale wiedzą, że konsumenci nie wczytują się w informacje zamieszczone na opakowaniu. - Przy zakupach sugerują się głównie nazwą - potwierdza Stanisław Kamiński.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w tym roku nakazał już czterem producentom, by przestali wprowadzać klientów w błąd. - Na przykład masło Extra Mazurskie po zbadaniu składu okazało się miksem - poinformowano gazetę w UOKiK.
Niektóre tłumaczenia producentów są żenujące. - Do masła dostał się tłuszcz roślinny, bo wcześniej na tej linii wytwarzane były inne smarowidła - cytuje argumentację jednej ze spółdzielni mleczarskich Bogdan Pietrzak, rzecznik Głównego Inspektoratu Inspekcji Handlowej.
Co skłania producentów do podróbek masła? - Przede wszystkim supermarkety, które dyktują spółdzielniom mleczarskim ceny. Te zaś, by obniżyć koszty, stosują w większym lub mniejszym stopniu tłuszcze roślinne albo łój wołowy, składniki znacznie tańsze od wymaganego tłuszczu mlecznego - wyjaśnia Bogdan Pietrzak.