Zaprotestowała na wizji. Fałszywe wpisy dziennikarki na Twitterze, Kreml komentuje
We wtorek 15 marca rzecznik Kremla odniósł się do głośnego protestu dziennikarki Mariny Owsiannikowej, która wbiegła na wizję serwisu informacyjnego „Wriemia” Programu Pierwszego i zaprotestowała przeciwko propagandzie Kremla. Zdaniem Pieskowa to, co zrobiła producentka, to „chuligaństwo”. Dodał, że kanał przedstawiał informacje „obiektywnie i rzetelnie”.
Na transparencie Mariny były napisy po angielsku: »nie« dla wojny” i „Rosjanie przeciwko wojnie”; a po rosyjsku: „Zatrzymać wojnę”, „Nie wierzcie propagandzie”, „Tutaj się kłamie”. Powtarzała też słowa: „»nie« dla wojny”.
Słuch po dziennikarce zaginął. Informacje na jej temat śledzi dziennikarz anglojęzycznego oddziału niezależnego rosyjskiego portalu Meduza, Kevin Rothrock. „Od wczoraj czterech prawników przeczesuje Moskwę w poszukiwaniu Mariny Owsiannikowej, kobiety, która przerwała program telewizyjny swoim antywojennym przesłaniem. Nikomu się nie udało. Minęło wiele godzin, odkąd ktoś ją widział” - napisał.
Fałszywe wpisy Mariny Owsiannikowej?
Rothrock zwrócił też uwagę na rzekomy profil Owsiannikowej na Twitterze. „Skąd wiedzie, że to konto jest prawdziwe?” – pytał swoich obserwujących, gdy jeden z wpisów można było jeszcze przeczytać. Wynikało z niego, że dziennikarka miała dostęp do internetu po tym, jak została zatrzymana.
„Nie wiem, co ze mną będzie. Prawnik powiedział, że grozi mi od 5 do 10 lat więzienia. Nie żałuję. Potrzebuję waszego poparcia” –brzmiał tweet, który nie jest już dostępny. Konto także jest już niewidoczne.
Wątpliwości użytkowników z innych krajów mógł też wzbudzić fakt, że Twitter został ocenzurowany w Rosji. Jednak w praktyce blokadę można obejść. W ubiegłym tygodniu agencja AP informowała, że wpisy można dodawać w przeglądarce internetowej Tor. Zarówno Twitter jak i Facebook pracowały nad przywróceniem dostępu do swoich stron dla Rosjan, choć nadal ograniczają widoczność treści pochodzących z państwowych mediów tego kraju. Sankcje na państwową stację Russia Today i agencję Sputnik nałożyła Unia Europejska.