Macron w opałach. Czy zadziała „kordon sanitarny”?
„Wszystko musi się zmienić, by wszystko pozostało po staremu” – ten klasyczny, ponadczasowy cytat z „Lamparta” Giuseppe Tomasiego di Lampedusy znów okazuje się zaskakująco celny i w tempo. Tym razem idealnie pasuje to wyborów prezydenckich we Francji. Sondaże na kilka dni przed pierwszą turą jednoznacznie pokazują, że w drugiej dojdzie do pełnej powtórki wyborów w 2017 r. Podobnie jak pięć lat temu w decydującym starciu zmierzą się Emmanuel Macron i Marine Le Pen. I pewnie na ostatniej prostej kampanii pojawią się podobne argumenty co wtedy.
Ale tym podobieństwom nie można dać się zwieść. Bo tegoroczna kampania jest całkowicie inna niż ta sprzed pięciu lat. Zmienił się Macron. Le Pen musiała przejść bardzo długą i krętą drogę, żeby po raz kolejny znaleźć się w miejscu, w którym była pięć lat temu. Inna jest sama Francja i tamtejsza scena polityczna. Ale przede wszystkim inna jest Europa.
Po agresji Rosji na Ukrainę, po masakrze w Buczy nawet nad Sekwaną (którą od Dniepra dzieli niemal 2400 km) nie da się prowadzić typowej, klasycznej kampanii. Wszystko się zmienia. Dlaczego więc wszystko wygląda po staremu?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.