Kijów: komandosi w prokuraturze generalnej
Piskun, który został prokuratorem generalnym zaledwie miesiąc temu, stracił pracę ponieważ, jak napisał w swym dekrecie prezydent Wiktor Juszczenko, po objęciu stanowiska w prokuraturze "nie zrzekł się mandatu deputowanego".
Sam Piskun uważa, że rzeczywistym powodem zwolnienia były jego wypowiedzi, dotyczące sędziów Sądu Konstytucyjnego, którzy rozpatrują skargi deputowanych na dekret prezydenta o rozwiązaniu parlamentu i przedterminowych wyborach.
"(Mówiłem) o tym, że zostali zwolnieni niezgodnie z prawem i legalnie wykonują swe funkcje" - oświadczył Piskun.
Deputowani koalicji w odpowiedzi na decyzję prezydenta oświadczyli, że zwolnienie Piskuna to początek zamachu stanu.
Kilkudziesięciu z nich natychmiast udało się do siedziby prokuratury. To samo uczynił koalicyjny minister spraw wewnętrznych Wasyl Cuszko.
Gdy przybyli na miejsce, okazało się, że bramy wjazdowe do prokuratury są zamknięte. Cuszko wezwał wówczas komandosów "Berkuta", a ci pomogli mu sforsować zamki oraz - po wyłamaniu drzwi - dostać się do pomieszczeń prokuratury strzeżonych przez funkcjonariuszy ukraińskiego biura ochrony rządu.
Wydarzenia w Kijowie są przedłużeniem kryzysu politycznego, trwającego na Ukrainie od początku kwietnia. Prezydent Juszczenko rozwiązał wówczas parlament i ogłosił przedterminowe wybory.
Koalicja Partii Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów uznała dekret prezydenta o rozwiązaniu parlamentu za niezgodny z ustawą zasadniczą i zaskarżyła go w Sądzie Konstytucyjnym. Koalicjanci liczyli na to, że przychylni jej sędziowie wydadzą korzystne dla nich orzeczenie.
Na takie orzeczenie Juszczenko nie chciał czekać. W końcu kwietnia odwołał dekret z początku miesiąca, który jako datę przedterminowych wyborów wyznaczał koniec maja, i ogłosił, że dojdzie do nich 24 czerwca. Koalicja i tym razem zaskarżyła decyzję prezydenta w sądzie. Juszczenko zaczął jednak usuwać sędziów trybunału - w ciągu kilku dni pracę straciło troje sędziów, uważanych za najbardziej lojalnych wobec koalicji.
Wówczas prezydent mianował na stanowisko prokuratora generalnego Piskuna. Komentatorzy uważali wówczas, że jest to zapowiedź ostrzejszego niż dotychczas egzekwowania prawa. Chodziło przede wszystkim o wypełnienie dekretu Juszczenki o rozwiązaniu parlamentu.
Widząc, że wpływy koalicji maleją, 4 maja Janukowycz przystał na wymóg Juszczenki dotyczący szybszych wyborów. Powołano wówczas grupę roboczą, która miała przygotować grunt prawny dla przyspieszonego głosowania. Według polityków opozycji i koalicji grupa zrealizowała już to zadanie, nie osiągnęła jednak zgody co do daty wyborów.
Rozmowy dotyczące terminu głosowania prowadzą teraz Juszczenko i Janukowycz. Ich spotkania nie przyniosły na razie wyników.
Juszczenko powtórzył w środę, że do przedterminowych wyborów dojdzie. "Wybory odbędą się, i to już w najbliższym czasie" - oświadczył prezydent w przemówieniu do narodu transmitowanym przez kilka stacji telewizyjnych.
pap, ss, ab