Babcie w strojach jednorożców, w cekinach i w mini. „Gdy pierwszy raz zobaczyliśmy Calendar Girls, zamurowało nas”
Krystyna Romanowska: „Calendar Girls” to nazwa zespołu tancerek z Florydy, które występują na dobroczynnych przyjęciach. Karierę zaczęły w 2006 roku. Kiedy wy zobaczyliście je po raz pierwszy?
Maria Loohufvud: Cztery lata temu trafiliśmy przypadkowo na ich występ na Florydzie. Nasze najmłodsze dziecko miało trzy miesiące i zdecydowaliśmy się zostać na zimę u mojego ojca, który część roku spędza na Florydzie. Poszliśmy na imprezę, bo nasz starszy syn kocha samochody, a na tej imprezie można było wsiąść do samochodu policyjnego. I nagle usłyszeliśmy oklaski i zobaczyłyśmy kobiety, które weszły na scenę. Nie spodziewaliśmy się tego, co zobaczyliśmy.
Prawdę powiedziawszy zamurowało nas.
Nie wiedzieliśmy, co myśleć o tym występie. Potem w nocy rozmawialiśmy o tym: dlaczego właściwie widok zadowolonych z siebie, szczęśliwych starszych pań tak nas zaskoczył? I dlaczego tak ciężko było rozmawiać o naszych uczuciach, bo się ich wstydziliśmy.
Zaskoczenie? Powiedzmy sobie szczerze: zobaczyliście mocno starsze kobiety udające nastolatki.
Love Martinsen: Jasne, że nie wiadomo, co myśleć o występie starszych pań w wieku naszych matek przebranych za jednorożce, pokrytych cekinami, w świecących ubraniach i włochatych getrach na nogach. Ogarnęły nas więc jakieś uczucia, które do tej pory trudno nazwać. To, jak wyglądały, wydawało nam się dowodem na ich zdesperowanie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.