Zbiera wojenne artefakty na Ukrainie i licytuje je na aukcjach

Dodano:
dr Olga Solarz – etnolożka i ukrainistka Źródło: Archiwum prywatne
– Mam odłamek, który przywiozłam wiosną 2015 roku. Było to na froncie ługańskim, pojechałam na jeden z punktów kontrolnych. Przy tym punkcie dzień wcześniej zginął chłopak, mieszkaniec Czerniowiec. Ciała już nie było, ale obok wciąż leżały odłamki, które go zabiły. Zabrałam dwa. Chłopak był sierotą, nie miał nikogo bliskiego, nikogo, kto by go opłakiwał. Przekazałam jego zdjęcie z odłamkiem znajomemu księdzu do cerkwi z prośbą, żeby się ludzie za niego modlili. Drugi fragment wożę w samochodzie, żeby o tym chłopaku pamiętać –  mówi Olga Solarz, kulturoznawczyni, współzałożycielka Fundacji Magia Karpat.

Skąd pomysł, żeby robić aukcje wojennych artefaktów z Ukrainy, a pieniądze przeznaczać na pomoc medykom oraz ukraińskim żołnierzom z pierwszej linii frontu?

To zaczęło się w 2014 roku, kiedy wybuchła wojna na Donbasie. Przywoziłam jakieś drobne artefakty i dawałam w prezencie ludziom, którzy wspierali walczących Ukraińców. Nie miałam takiego planu, jeżeli chodzi o tę wojnę, pierwszą aukcję ogłosiłam właściwie spontanicznie.

Na początku kwietnia byłam w Kijowie, w momencie, kiedy dziennikarzy wpuszczono do Buczy. Wracałam potem do Lwowa tzw. trasą żytomierską, która została właśnie otwarta (wcześniej znajdowała się częściowo pod kontrolą Rosjan). Między Irpieniem a Żytomierzem znajdowała się przy drodze spalona kolumna rosyjskiej techniki. Były to pozostałości jednej z pierwszych dużych zwycięskich akcji Sił Zbrojnych Ukrainy. Zatrzymałam się, zapytałam saperów czy mogę zabrać sobie jakieś części. Powiedzieli, że nie ma sprawy, to jest złom. Wzięłam kilka okuć od skrzyń, w których były przywożone pociski do czołgów.

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...