Zbiera wojenne artefakty na Ukrainie i licytuje je na aukcjach
Skąd pomysł, żeby robić aukcje wojennych artefaktów z Ukrainy, a pieniądze przeznaczać na pomoc medykom oraz ukraińskim żołnierzom z pierwszej linii frontu?
To zaczęło się w 2014 roku, kiedy wybuchła wojna na Donbasie. Przywoziłam jakieś drobne artefakty i dawałam w prezencie ludziom, którzy wspierali walczących Ukraińców. Nie miałam takiego planu, jeżeli chodzi o tę wojnę, pierwszą aukcję ogłosiłam właściwie spontanicznie.
Na początku kwietnia byłam w Kijowie, w momencie, kiedy dziennikarzy wpuszczono do Buczy. Wracałam potem do Lwowa tzw. trasą żytomierską, która została właśnie otwarta (wcześniej znajdowała się częściowo pod kontrolą Rosjan). Między Irpieniem a Żytomierzem znajdowała się przy drodze spalona kolumna rosyjskiej techniki. Były to pozostałości jednej z pierwszych dużych zwycięskich akcji Sił Zbrojnych Ukrainy. Zatrzymałam się, zapytałam saperów czy mogę zabrać sobie jakieś części. Powiedzieli, że nie ma sprawy, to jest złom. Wzięłam kilka okuć od skrzyń, w których były przywożone pociski do czołgów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.