Miss Polonia dla „Wprost”: Jako rodzina pochodząca z Rosji pomagamy Ukraińcom. Nie wszyscy Rosjanie są źli
Karol Wasilewski: Po zdobyciu korony najpiękniejszej Polki dziennikarze pytali Cię głównie, jak się czujesz po wygranej, jakich kosmetyków używasz, jak wygląda Twój chłopak etc. 90 proc. z nich to były media plotkarskie. Czy to właśnie jest Twój świat?
Krystyna Sokołowska, Miss Polonia: Staram się odbiegać od stereotypów i pokazywać, że Miss to nie tylko ładna buzia. Że oprócz „ładnej głowy”, ma też głowę wartościową. Pełną pomysłów. Chcę być przykładem, że piękna kobieta może mieć wiele merytorycznie do powiedzenia. Chciałabym, żebyśmy odchodzili od stereotypu „misski”, jako lalki Barbie. Pięknej, ale niemająca nic do powiedzenia. Miss Polonia jest przede wszystkim piękna sercem.
Co to konkretnie znaczy?
Chcę działać, pomagać innym. W tym roku jestem nastawiona na pomoc kobietom, które w Polsce są w dużej potrzebie. Mam tu na myśli walkę z przemocą, czy walkę o prawa kobiet, które w naszym kraju są naruszane. Chociażby fakt nierówności płac. Nie chcę być tylko pokazywana w mediach, ale chcę mieć też prawo głosu. Głosu, który będzie realnie słyszany.
Co roku w finale konkursu Miss Polonia jest 20 dziewczyn, w eliminacjach setki. Każda z nich marzy o karierze, ale udaje się to nielicznym. Masz konkretny plan na siebie, na to, jak chcesz wykorzystać swoje 5 minut?
Będę nad tym pracować nie tylko ja, ale i organizatorzy konkursu. Mam nadzieję, że razem z nimi uda mi się stworzyć całą kampanię, którą mam już ukształtowaną w swojej głowie. Chcę przez ten mój rok „panowania” jeździć po Polsce i wspierać kobiety. Nie wygrałam tego konkursu tylko dla siebie i po to, by się lansować. Wygrałam, by realnie pomagać. Skoro mam do tego teraz potężne narzędzia, to muszę maksymalnie je wykorzystać. Nie przyszłam do konkursu, bo główną nagrodą był samochód, a ja nie miałam czym jeździć. Nie przyszłam, by zarobić pieniądze, bo je mam i bardzo dobrze sobie radzę.
Prowadzisz własny klub sportowy: SGA Białystok, studiujesz na Uniwersytecie Ekonomicznym. Stawiasz na karierę w biznesie?
Zdecydowanie widzę się w biznesie. W moim klubie trenuje obecnie 200 dzieciaków, ale na przestrzeli lat pod nasze skrzydła trafiło już 2 tys. dziewczynek, wszystkie z Białegostoku. Gimnastyka to dyscyplina typowo żeńska, na igrzyskach olimpijskich w tej dyscyplinie startują jedynie nastolatki, dlatego my też się tego trzymamy. Zależy nam, by docierać do jak największego grona, i by dzieci miały blisko, więc prowadzimy zajęcia w Białymstoku aż w sześciu lokalizacjach.
Dorównujesz już przychodom Ani Lewandowskiej czy Ewy Chodakowskiej?
(śmiech). Nie jest to tak dochodowy biznes, jak ich, chociaż oczywiście najlepiej jest stawiać sobie wysoko poprzeczkę i próbować równać do najlepszych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.