Tusk odebrał podziękowania od ambasadora USA. Poseł PiS nie mógł tak tego zostawić
„Dziękuję Donaldowi Tuskowi za udane spotkanie i rozmowę o bliskich, amerykańsko-polskich relacjach oraz o wsparciu, udzielanym Ukrainie przez oba kraje” – napisał we wtorek 5 lipca na Twitterze ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, Mark Brzeziński.
Na wpis zareagował m.in. Jan Mosiński z Prawa i Sprawiedliwości. „Szanowny panie ambasadorze, pragnę zwrócić uwagę, że udział w procesie decyzyjnym dotyczącym pomocy Polski dla Ukrainy ze strony pana Tuska jest zerowy” – zaznaczył polityk niechętny przewodniczącemu PO.
Ambasador Mark Brzeziński to prawnik i dyplomata, a także syn zmarłego w 2017 roku Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcy ds. zagranicznych prezydenta Jimmy'ego Cartera. Z Polską łączy go nie tylko osoba ojca, ale też stypendium Fulbrighta, podczas którego przebywał w naszym kraju. Swoją pracę doktorską poświęcił przeobrażeniom konstytucyjnym w Polsce.
Zamieszanie wokół Marka Brzezińskiego
Krajowe media przed wydaniem przez nasze władze tzw. agreement pisały o próbie zablokowania jego kandydatury. Z ustaleń Onetu wynikało, że PiS powoływał się na ustawę o polskim obywatelstwie, według której obywatelem RP jest każda osoba, której co najmniej jedno z rodziców jest lub było Polakiem. Zgodnie z obowiązującymi przepisami osoba, która ma polskie obywatelstwo, ambasadorem być nie może. Władz nie przekonywało tłumaczenia Marka Brzezińskiego, że nigdy nie upominał się o polskie obywatelstwo ani nie czuje się Polakiem.