Wyjechał, gdy rakieta uderzyła w jego dom. Wyjechała, by nie mieszkać z niemowlakiem w piwnicy
Dodano:
Natalia wyjechała ze Snihuriwki w obwodzie mikołajowskim, bo coraz trudniej żyło się pod ostrzałem z kilkumiesięcznym niemowlakiem. Iwan wyjechał z Torećka w obwodzie donieckim po tym, jak Rosjanie zbombardowali jego dom, a on cudem przeżył. Oboje są we Lwowie pod opieką fundacji „Twoja Opora”, która od początku wojny pomogła już 1500 przesiedleńcom.
– Wyprawiłem mamę za granicę, tata walczy na froncie w rejonie Wołnowachy. A ja zostałem w domu. Mam 20 lat, ale do wojska mnie nie wzięli. Byłem pewien, że wojna się skończy, dlatego nie chciałem wyjeżdżać z mojego miasta. Żyłem tu od zawsze, miałem przyjaciół. Wszystko się zmieniło, gdy któregoś wieczoru robiłem sobie w kuchni jedzenie, a w mój dom trafiła rakieta niszcząc połowę budynku. Mnie uratowała zasada dwóch ścian – mówi „Wprost” Iwan, który miesiąc temu wyjechał z górniczego Torećka autobusem ewakuacyjnym do Pokrowska, stamtąd pociągiem do Dniepra, a wreszcie do Lwowa.
Dwie ściany, które ratują życie
Zasada dwóch ścian polega na tym, że w czasie ataku należy schować się w miejscu, które nie przylega do zewnętrznej ściany budynku.