Daria Dugina zginęła w zamachu. Podziemna organizacja przyznała się do ataku, mnożą się pytania
W sobotę wieczorem w eksplozji samochodu na autostradzie pod Moskwą zginęła Daria Dugina, córka głównego ideologa Kremla Aleksandra Dugina i zagorzałego zwolennika inwazji Rosji na Ukrainie. Samochód, którym podróżowała, należał do jej ojca, który prawdopodobnie był celem ataku. W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia, na którym widać płonące auto. Na innych nagraniach uchwycono, według mediów, Dugina stojącego w pobliżu wraku i trzymającego się za głowę. Sam Dugin w ostatniej chwili miał zmienić zdanie i wsiąść do innego pojazdu, unikając śmierci – podała rosyjska, rządowa „Rossiiskaya Gazeta”. Śledztwo w sprawie zamachu prowadzi rosyjski Komitet Śledczy.
Brytyjski tabloid „The Sun” poinformował, powołując się na byłego doradcę Władimira Putina Siergieja Markowa, że Dugin trafił do szpitala. „Biedny Aleksander Dugin. Jest teraz w szpitalu. Nasze wielkie kondolencje” – napisał Markow.
Daria Dugina nie żyje. Rosjanie oskarżają Ukraińców
Przywódca prorosyjskich separatystów w Donbasie Denys Puszylin oskarżył o śmierci córki Darii Duginy Ukraińców, wskazując że celem był jej ojciec. W podobnym tonie wypowiedziało się kilkoro propagandystów Kremla. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oświadczyła jednak, że trzeba poczekać na wyniki śledztwa, ale jeśli „kompetentne organy” potwierdzą „wersję” Puszylina, to będzie można mówić o „polityce terroryzmu państwowego” ze strony Kijowa.
Oskarżenia te odrzucił doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak, zapewniając, że Ukraina „nie jest państwem przestępczym jak Rosja, a tym bardziej państwem terrorystycznym”. Podolak zasugerował, że zabójstwo Duginy może być efektem wewnętrznych walki między „różnymi frakcjami politycznymi” w Rosji.
Z kolei Abbas Galliamow, były doradca polityczny i autor przemówień Władimira Putina, nazwał zamach „aktem zastraszania”, wymierzonym w lojalistów Kremla.
Sensacyjne informacje od byłego rosyjskiego deputowanego
Tymczasem były rosyjski deputowany Ilia Ponomariow twierdzi, że za zamachem stoi nieznana dotąd, podziemna rosyjska organizacja Narodowa Armia Republikańska, która dąży do zbrojnego obalenia Putina. „The Guardian” zwraca uwagę, że mieszkający obecnie w Kijowie Ponomariow był jedynym rosyjskim parlamentarzystą, który opowiedział się przeciwko aneksji Krymu w 2014 r. – W Moskwie ostatniej nocy miało miejsce przełomowe wydarzenie. Ten atak otwiera nowy rozdział rosyjskiego oporu wobec putinizmu. Nowy, ale nie ostatni – powiedział na antenie swojej telewizji, założonej po inwazji Rosji na Ukrainę. Były deputowany oświadczył, że partyzanci są gotowi przeprowadzić kolejne podobne ataki na ludzi związanych z Kremlem, w tym na urzędników, oligarchów i członków rosyjskich agencji bezpieczeństwa.
Ponomariow odczytał też rzekomy manifest organizacji. „Ogłaszamy prezydenta Putina uzurpatorem władzy i zbrodniarzem wojennym, który zmienił konstytucję, rozpętał bratobójczą wojnę między narodami słowiańskimi i wysłał rosyjskich żołnierzy na pewną i bezsensowną śmierć” – brzmi dokument. „Bieda i trumny dla jednych, pałace dla drugich — to istota polityki Putina. Wierzymy, że pozbawieni praw ludzie mają prawo zbuntować się przeciwko tyranowi. Putin zostanie przez nas odsunięty od władzy i zniszczony” – odczytał Ponomariow. Według byłego deputowanego organizacja obiecuje, że nie będzie atakować zwykłych cywilów.
Wątpliwości ws. Narodowej Armii Republikańskiej
„Die Welt” zastanawia się jednak, czy wspomniana organizacja naprawdę istnieje, czy „jest to projekt moskiewskich służb specjalnych, który ma usprawiedliwić nową falę represji — lub nawet masową mobilizację w wojnie przeciwko Ukrainie”. Wątpliwości gazety budzi fakt, że Kreml nie skomentował jeszcze doniesień, oraz że na swojego rzekomego ambasadora organizacja wybrała właśnie byłego deputowanego. „Trudno sobie wyobrazić, że prawdziwi bojownicy podziemia zostawiliby temu człowiekowi, podejrzanemu w kręgach samej rosyjskiej opozycji, doniesienie o swoim pierwszym sukcesie. Ostatecznie jego wypowiedź pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi” – czytamy.