Trwają poszukiwania samolotu, który wpadł do Bałtyku. Wiadomo, kto nim leciał. „Nie ma nadziei”

Dodano:
Samolot rozbił się w Morzu Bałtyckim / zdjęcie ilustracyjne
Samolot rozbił się w Morzu Bałtyckim / zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Kevin Porter
Od poniedziałkowego poranka trwają poszukiwania wraku małego pasażerskiego samolotu, który wraz z czterema osobami na pokładzie wpadł do Bałtyku. Służby wykorzystują do tego celu drona, jednak przyznają, że na odnalezienie żywych pasażerów „nie ma nadziei”.

Samolot rozbił się u wybrzeży Łotwy. Jego lotnisko docelowe znajdowało się w niemieckiej Kolonii, ale pilot kontynuował lot przez szwedzką przestrzeń powietrzną w kierunku Zatoki Ryskiej. Pisze o tym szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”. - Piloci myśliwców, którzy przybyli z Niemiec i Danii, nie widzieli nikogo w kokpicie - powiedział gazecie Johan Wahlström z Centrum Ratownictwa Morskiego i Lotniczego.

Prywatny samolot, który wpadł do Bałtyku to zarejestrowana w Austrii Cessna 551 zbudowana w 1979 roku, która wystartowała z Hiszpanii w niedzielę o 14.57. Według niemieckiego „Bilda” pilot informował o problemie z ciśnieniem w kabinie i stracił kontakt z kontrolą ruchu lotniczego przelatując nad północno-wschodnią Francją. Gazeta pisze, że oprócz pilota na pokładzie był drugi mężczyzna, kobieta i ich córka.

Z informacji hiszpańskiego dziennika „El Pais” wynika, że byli to członkowie niemieckiej rodziny właściciela samolotu: 72-letni biznesmen, 68-letnia żona, 26-letnia córka i inny młody mężczyzna w wieku 27 lat.

Tragedia nad Bałtykiem. Samolot wpadł do morza

Gdy samolot minął lotnisko w Kolonii, gdzie miał wylądować, kontrola ruchu lotniczego próbowała skontaktować się z pilotem, ale nie otrzymała odpowiedzi. Z tego powodu wysłano niemieckie myśliwce, a potem także duńskie, podczas gdy samolot obrał kurs na Morzem Bałtyckim.

„Żaden z pilotów odrzutowców nie widział nikogo w kokpicie”– oświadczyło Centrum Ratownictwa Morskiego i Lotniczego.

O 19.35 samolot zaczął tracić wysokość i prędkość. Kilka mil od wybrzeża Łotwy zaczął gwałtownie się kołysać. Krótko przed godziną 20 Cessna zniknęła z radarów. Później szwedzki helikopter ratunkowy znalazł w wodzie wrak i plamę oleju. Niestety był zmuszony przerwać akcję, aby zatankować paliwo.

Cessna wpadła do Morza Bałtyckiego. Trwają poszukiwania wraku

Centrum Ratownictwa Morskiego i Lotniczego poinformowało później, że nie ma szans na odnalezienie żywych pasażerów feralnego lotu. „Miejsce katastrofy zostało już ustalone” - podano. Jednak w nocy z niedzieli na poniedziałek łotewskie samoloty i okręty nie odnalazły śladów po samolocie:

Od poniedziałkowego poranka nad miejscem, które ustalono wcześniej lata dron z Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego w Estonii. Szwedzkie Siły Zbrojne również uczestniczą w pracach, ale na razie nie chcą komentować ich postępów.

Źródło: dn.se
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...